Monday 29 July 2013

Poznaj nasze opinie: Problem ze zdrowiem na lotnisku lub w samolocie - co robić?

Choroba nie wybiera.


Duszność, wysypka, zawał czy wymioty mogą dopaść nas niespodziewanie w każdym miejscu.


Pół biedy, gdy kłopoty zaczną się na ziemi. Gorzej, jeśli poczujemy się źle już w powietrzu, ale i wtedy nie jesteśmy pozostawieni samym sobie. Na jaką pomoc możemy wówczas liczyć? Kto jej udziela? Komu loty nie służą i jak się do nich przygotować, by uniknąć problemów? Czy można zabrać leki?

Pracownicy lotnisk i linii lotniczych widzieli niejedno. Na większość przewidywalnych sytuacji alarmowych mają gotowe procedury, a regularne szkolenia sprawiają, że, dopóki jesteś na lotnisku, masz z pewnością większą szansę na uzyskanie profesjonalnej pierwszej pomocy, niż np. we własnym domu.

Uraz kończyny, katar alergiczny czy konieczność przyjmowania doraźnych leków to jeszcze nie powód, by nie lecieć. Czasem jednak trzeba spełnić konkretne kryteria, by nie skomplikować życia sobie i pracownikom lotniska.

Od alergii po wstrząs

Ewentualnej reakcji alergicznej obawiamy się szczególnie w okresie intensywnego pylenia roślin, gdyż nigdzie powietrze nie jest od pyłków wolne. Ryzyko wystąpienia uczulenia jest jednak całoroczne: terminale, płyty lotniska czy nawet same samoloty nie są przecież wolne od roztoczy kurzu, a nawet owadów. Niespodziewanie może też wystąpić reakcja uczuleniowa na kosmetyk (np. mydło w toalecie) czy pokarm. Większość osób wprawdzie wie, czego unikać. Bywa jednak, że alergia nas zaskakuje, szkodliwy dodatek znajduje się w pozornie bezpiecznym produkcie.

Nagły atak astmy. Opuchlizna, obrzęk oczu, albo po prostu zwykły katar... Na lotnisku, jak wszędzie, osoba cierpiąca z powodu uczulenia może zostać podrażniona przez jakieś alergeny. Pyłków roślin czy drobinek kurzu nie można przekonać, by np. omijały terminale. Czasem nie udaje się też uniknąć kontaktu z owadami, uczulającymi kosmetykami czy pokarmami. Alergia może zaatakować w dowolnej chwili, a osoba uczulona często dopiero po wystąpieniu objawów odkrywa, że ma taki problem.

Łagodne objawy alergii (cieknący nos, wysypka, kaszel, obrzęk oczu, itp.) zazwyczaj można bardzo szybko usunąć doraźnymi lekami przeciwalergicznymi (do 30 minut). To oczywiście nie zwalnia z konieczności kontaktu z alergologiem i rozpoczęcia "prawdziwego" leczenia po powrocie, jednak umożliwia najczęściej kontynuowanie podróży.

Leki dostępne bez recepty na większości lotnisk dostępne są w kilku punktach sprzedaży. Na pewno dostaniesz je w aptece (ta zazwyczaj także jest), a krakowskie Balice, podobnie jak lotniska w wielu krajach, mają również automaty z takimi środkami, a także z lekami przeciwbólowymi.

Kiedy atak alergii jest poważny (pojawia się silny obrzęk krtani, objawy wskazujące na wstrząs anafilaktyczny), pomocy udzielają ratownicy medyczni, inni pracownicy lotniska (przechodzą szkolenia w zakresie pierwszej pomocy), wreszcie lekarz. Tylko on ma dostęp do specjalistycznych leków (np. dożylnych) i je aplikuje w razie potrzeby. Zwykle pomoc jest udzielana w kilka minut.

Podobnie sytuacja wygląda w przypadku podejrzenia zawału, utraty przytomności, niewydolności oddechowej, udaru czy zapaści. Zaopatrzony niedoszły podróżny pod nadzorem lekarza oczekuje na pogotowie ratunkowe.

Chorym na lotnisku z pomocą przychodzą nie tylko ludzie, chociaż to od nich przede wszystkim zależy sukces, ale i nowoczesna technologia. Automatyczne defibrylatory zewnętrzne, które, słuchając uważnie instruktażu, obsłuży i laik, telefony alarmowe, działające na zasadzie domofonu (nie trzeba wykręcać konkretnego numeru), elektryczne dwukołowce, pozwalające ratownikom ekspresowo dostać się w każdy zakątek portu, własne karetki, łączność radiowa... Jeśli zawału czy ostrego powikłania cukrzycy nie da się uniknąć, na lotnisku mamy spore szanse z tego wyjść. Nawet jeśli karetka utknie w korku, my możemy liczyć na profesjonalną pomoc naprawdę szybko.

Procedury bezpieczeństwa wrogiem chorego?

Pamiętając o procedurach bezpieczeństwa, stale zaostrzanych na całym świecie, trudno uwierzyć w możliwość uzyskania szybkiej pomocy, gdy znajdujemy się już na płycie lotniska czy jesteśmy już po odprawie pasażerskiej. Czy i tam lekarz dotrze szybko? Co z chorym, który dostanie udaru jeszcze na terenie terminalu w chwili, gdy w powietrzu lub na pasie startowym zdarzył się wypadek?

Nikt nie może swobodnie przemieszczać się na całym terenie. Wszystkie strefy, a nawet okolice lotnisk, są specjalnie strzeżone. Niektóre szczególnie. Zatem? Praktyka pokazuje, że nie jest źle.

Wyspecjalizowane jednostki zabezpieczające polskie porty twierdzą, że na całym świecie (a u nas na pewno) są i procedury uwzględniające takie sytuacje szczególne. Istnieje cały system powiadamiania, przepustek, haseł, etc., który sprawia, że i wtedy chory powinien szybko uzyskać pomoc. Niestety, nie można przedstawić ich szczegółów. Ze względów bezpieczeństwa właśnie. Terroryści wiele by dali, by poznać zasady takiego systemu.

Już lecimy...

Jeśli poczujesz się źle podczas lotu, najczęściej wystarczy o tym powiedzieć komuś z personelu medycznego, a otrzymasz pomoc. W samolocie powinny być dwie apteczki: typu A i E, zgodne z normami międzynarodowymi. Apteczka A jest dostępna dla personelu, apteczka E tylko dla lekarza. Choćby z tego powodu znany z filmów tekst: "czy na pokładzie jest lekarz? Potrzebujemy lekarza!" - czasem pada i w realu. Tylko lekarz może bowiem zdecydować o zastosowaniu preparatów specjalistycznych do ratowania życia.

Jeśli lekarza nie ma, kapitan może zadecydować o nieplanowanym lądowaniu. Wcześniej jednak zazwyczaj, drogą radiową, lekarz dyżurny załogę, co robić.

Na krótkich trasach zwykle możliwe jest wylądowanie w ciągu godziny, na bardzo długich niestety nie. Dlatego osoby z problemami zdrowotnymi, które grożą powikłaniami podczas podróży, powinny się do niej solidnie przygotować.

Nim wyruszysz

Zanim wsiądziesz do samolotu, przekonaj się u lekarza prowadzącego, że możesz to zrobić, wykup leki na receptę, etc. Każdy pasażer może mieć w bagażu podręcznym leki do własnego użytku: ważne, by podczas kontroli od razu o nich powiedział. Chociaż nieznane są przypadki kwestionowania prawa do zabierania leków na pokład czy żądania specjalnych zaświadczeń w języku angielskim o konieczności ich stosowania, jeśli obsługa lotniska uzna, że lot może być dla ciebie groźny, może nie wpuścić cię na pokład. Dotyczy to przede wszystkim osób, które mają widoczne objawy choroby. By tego uniknąć chory powinien mieć specjalne zaświadczenie (MEDIF), podpisane przez swojego lekarza prowadzącego, że może lecieć. Nie zaszkodzi też zabranie informacji o stanie zdrowia, która w razie czego ułatwi pracę lekarza czy ratowników.

Jeśli masz założony gips, obsługa naziemna na pewno upomni się o dokument potwierdzający możliwość lotu. Ponieważ wypadek mógł zdarzyć się na urlopie, nikt nie oczekuje, że zgodę na lot ma wydać konkretny lekarz. Zazwyczaj, przyjeżdżając na lotnisko odpowiednio wcześniej, można go dostać od lekarza dyżurnego.

Jeśli musisz ze sobą zabrać leki w płynie, pamiętaj, że obowiązujące obecnie przepisy bezpieczeństwa, dotyczące choćby kosmetyków i napojów, nie omijają i ich. Istotna jest choćby pojemność opakowania. Niejeden syrop nie mieści się w normach: nie możesz zabrać ze sobą płynów o pojemności powyżej 100 ml (do Stanów Zjednoczonych mniej: 90 ml). Czasem preparaty muszą dodatkowo być opakowane w plastikową torebkę, dostępną na lotnisku.

Po zawale? To nie kłopot!

Wydawać by się mogło, że pacjent przewlekle chory, np. po zawale, to szczególny problem dla personelu. Tymczasem wcale tak nie jest. Lot nie ma zasadniczego wpływu na zdrowie. Osoba, która wie, że jest chora, dba o siebie i przyjmuje leki, przygotowała się do podróży zgodnie z zaleceniami lekarza, zazwyczaj bez problemu znosi podróż.

Gorzej bywa, gdy w podróż wybierają się chorzy nieświadomi problemu: ich serce może zareagować skrajnie nie tyle z powodu samego samolotu, a przemęczenia, zlekceważenia pierwszych objawów, etc.

Ze względu na układ krążenia za najważniejsze przeciwwskazania do lotu uważa się: stan do 6 miesięcy po zawale, nadciśnienie tętnicze (nieleczone, zwłaszcza po epizodzie skurczowego powyżej 200 mmHg), niestabilna choroba wieńcowa, niewyrównana niewydolność krążenia, ciężka anemia, odma opłucnowa, ale i wszelkie ostre choroby infekcyjne. Jeśli gorączkujesz, raczej do samolotu nie wsiądziesz. Grypą czy anginą możesz zarazić innych pasażerów, a także zaszkodzić sobie, wybierając lot zamiast leczenia. Osłabiony organizm, poddany przeciążeniom, jest narażony na powikłania bardziej, niż zwykle. Bywa, że banalna wirusówka kończy się zapaleniem płuc, zapaleniem opon mózgowych czy wsierdzia.

Lecimy z dzieckiem

Dla dzieci zdrowych nie ma przeciwwskazań do latania. Czasem pediatra na wszelki wypadek zleca rutynowe badania, by upewnić się, że malec dobrze zniesie lot.

Małe dzieci zazwyczaj nie boją się latać, chyba że "zarazimy" je naszym niepokojem. Dla starszych to przygoda. Zarazem często można zobaczyć umęczonych rodziców i wyraźnie nieszczęśliwe pociechy, cierpiące z powodu drobnych dolegliwości, skutecznie zatruwające życie innym pasażerom. Dlaczego?

Jeśli niemowlak rozpacza już podczas startu, najprawdopodobniej bolą go uszy. Ucho środkowe małych dzieci wyraźnie reaguje na zmiany ciśnienia. Wciągnięta przez podciśnienie błona bębenkowa do środka wywołuje nie tylko dyskomfort (jak u wielu dorosłych), ale i silny ból. Czasem, by przerwać atak, wystarczy podać dziecku coś do picia. Przełykanie sprawia, że trąbka Eustachiusza odblokowuje się, zostaje wyrównane ciśnienie na zewnątrz i wewnątrz ucha środkowego. Starsze dziecko wystarczy namówić do przełknięcia śliny.

Problemem bywa też hałas. Ryk silników może po prostu przestraszyć. Warto więc dzieci uprzedzić o tym, namawiając je do zasłonięcia uszu czy zastosowania zatyczek. Młodszym sami je osłaniamy. Hałas może uszkodzić słuch, więc robimy to nie tylko dla komfortu, ale i zdrowia.

Płacz dziecka może być spowodowany banalną przyczyną. Maluch ma zbyt mokrą pieluchę, starszemu dziecku chce się siusiu właśnie wtedy, gdy nie wolno korzystać z ubikacji, dziecko nudzi się, jest zmęczone (transport lotniczy jest szybki, ale droga do lotniska, odprawa, etc. sprawiają, że każdego może znużyć). Zatem: zabranie do bagażu podręcznego zabawek czy ulubionego kocyka, pilnowanie regularnego opróżniania pęcherza i zmiany pieluch, czasem pozwala uniknąć obaw o problemy ze zdrowiem.

Co z tym karmieniem?

Jeśli karmisz jeszcze piersią, jesteś w sytuacji komfortowej. Wszystko, czego potrzebuje dziecko, masz pod ręką. Głośna kilka lat temu afera międzynarodowa, która zmusiła karmiące matki do protestów na lotniskach w wielu krajach Europy i Stanach Zjednoczonych, w Polsce po prostu nie mogłaby się wydarzyć, a za granicą skończyła się zwycięstwem protestujących. Owszem, można sobie wyobrazić, że w niektórych kulturach obnażona kobieta może być źle potraktowana, nie ma to jednak związku z samym lotem, a różnicami kulturowymi.

Dla nieco starszego malca potrzebujesz zabrać mleko w butelce, obiadek czy soczek (kilkugodzinne głodówki w przypadku małych dzieci są niedopuszczalne). Najczęściej nie ma problemu ani z zabraniem posiłków, ani ich podgrzaniem. Upewnij się jednak wcześniej u przewoźnika lub organizatora wycieczki, co do warunków przewozu produktów spożywczych. Powinnaś spotkać się z życzliwością i konkretną pomocą (np. dostaniesz akceptowalne opakowanie na produkty spożywcze).

W foteliku czy na rękach?

O tym, jak będzie podróżować małe dziecko i z jakiego sprzętu skorzysta, zależy od wielu przepisów i zasad obowiązujących w samolotach danego przewoźnika.

W Europie dzieci w do ukończenia dwóch lat podróżują na kolanach jednego z rodziców, albo w specjalnym foteliku do przewozu niemowląt, umieszczonym na oddzielnym fotelu. Bywa, że jest to fotelik będący na wyposażeniu samolotu lub ten sam, którego malec używa się w samochodzie (jeśli personel wyrazi zgodę, by zabrać go na pokład). Na czas startu i lądowania dzieci muszą być odpowiednio zabezpieczone: na kolanach osoby dorosłej są przypinane pasem dla niemowląt. Gdy lecą w foteliku, jest on przymocowany pasem do fotela pasażerskiego. Dodatkowe pasy pozwalające przypiąć dziecko siedzące na kolanach czasem otrzymują również rodzice nieco starszych, ale wyjątkowo drobnych maluchów. W przypadku rejsów, na których wymagane są kamizelki ratunkowe, rodzice otrzymują też dodatkowe, specjalne kamizelki dla dzieci.

Nieco inne rozwiązania obowiązują poza Europą. Amerykańskie Ministerstwo Federalne ds. Lotnictwa (Federal Aviation Administration) zaleca podróżowanie dziecka w specjalnej uprzęży (child restraint system), pod warunkiem, że waga dziecka mieści się w granicach od 10 do 20 kg. Podróżowanie w takim systemie odbywa się zgodnie z kierunkiem lotu samolotu. Dzieci o wadze poniżej 10 kg powinny podróżować tyłem do kierunku lotu, a dzieci o wadze powyżej 20 kg powinny używać pasa bezpieczeństwa dla dorosłych.

Podczas odprawy i na lotnisku docelowym zazwyczaj nie musisz dziecka nosić na rękach. Zwykły wózek można mieć przy sobie aż do wejścia na pokład i odebrać go zaraz po wylądowaniu. Jeśli masz kołyskę-fotelik, często można ją zabrać i zostawić jedynie stelaż. Malec może cały czas siedzieć w wózku: tak jest wygodnie i bezpiecznie.

Większość linii nie wlicza wózka do bagażu podręcznego i umożliwia takie rozwiązanie. Trzeba jednak starannie to sprawdzać, gdy korzysta się z tanich linii lotniczych, gdyż czasem wózek traktowany jest standardowo i musi być umieszczany, odpłatnie jako bagaż rejestrowany, w luku bagażowym.

Choroba lokomocyjna także w samolocie

To nie przypadek, że w samolocie dla każdego pasażera przygotowane są wodoszczelne torby papierowe. Chociaż kinetoza, choroba lokomocyjna, zazwyczaj dokucza w samochodzie i autobusie, może zdarzyć się także podczas lotu. Nie jest groźna dla zdrowia, ale przyczynia się do stresu i innych nieprzyjemności, więc warto się przed nią zabezpieczyć.

Jeśli w trakcie lotu pojawią się mdłości, utrata apetytu, zimne poty, a wreszcie wymioty, niewiele można już zrobić. Leki bowiem trzeba zwykle przyjmować przed dolegliwościami. Bywa jednak, że żołądek się "uspokaja" dzięki przegryzkom (ponoć najlepsze są owoce) lub po wypiciu niegazowanej wody.

Ponieważ choroba lokomocyjna to skutek "oszukanego" mózgu, pomóc może... patrzenie przez okno. Kinetoza zdecydowanie najrzadziej atakuje osoby, które wykupiły najspokojniejsze miejsce w samolocie, czyli nad skrzydłem. Warto o tym pamiętać już przy rezerwacji lotu.

 
Źródło: gazeta.pl

Wpis: Polski Lekarz Medycyny Rodzinnej Manchester 01617071983

No comments:

Post a Comment