Sunday 30 June 2013

Poznaj nasze opinie: Lipiec i przyjęcia w pierwszym tygodniu

Już w najbliższym tygodniu dostępni będą dla Państwa następujący lekarze i specjaliści:


Choroby Wewnętrzne, Cukrzyca Interna, Kardiologia, Cukrzyca, choroby płuc, usg narządów

- ginekolog
- dentysta
- laryngolog
- pediatra
- endokrynolog
- internista
- chirurg
- pediatra
- psychiatra
- psycholog

oraz laboratorium badań medycznych.

Zapraszamy do rejestracja 7 dni w tygodniu od 8:00 do 22:00 codziennie - tel. 0161 707 1983, 07955 280 690


Tymczasem polecamy lekturę najnowszego wydania magazynu Nasze-UK.eu na Lipiec 2013

 

Saturday 29 June 2013

Poznaj nasze opinie: Co powie stomatolog

Dentysta Manchester


Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że zęby mądrości mogą być tak samo dobre i użyteczne jak wszystkie pozostałe zęby w jamie ustnej.


Prawidłowo i kompletnie wyrżnięty ząb mądrości nie powinien sprawiać nikomu problemu.

Liczne niedogodności i bóle z którymi wielu z nas się zmaga wynikają zazwyczaj z tego, że w jamie ustnej brakuje miejsca na prawidłowe pojawienie się ósemek. W przeszłości stopień utraty zębów był znacznie większy i na łuku zębowym występowała wystarczająca ilość miejsca dla nowych zębów. Wynika to też po części ze zmiany diety współczesnego społeczeństwa na bardziej rozdrobnioną i spożywanie miększych pokarmów. Sprzyja to mniejszej stracie zębów i mniejszej liczbie ubytków. W przypadku braku miejsca na łuku zębowym, zęby mądrości wyrzynają się najczęściej tylko częściowo lub wcale. Nazywamy je wtedy wklinowanymi (zatrzymanymi) zębami mądrości, które są zazwyczaj przyczyną wielu problemów i ich usunięcie jest uzasadnione.

Do najczęstszych przyczyn usuwania zębów mądrości zalicza się:

  • Silny ból i obrzęk spowodowany przez ząb mądrości

  • Ciągle powracające zapalenie dziąsła wokół zęba

  • Poważna próchnica zęba, której nie da się usunąć


Przyczyny usunięcia

Może dojść też do utworzenia torbieli (cysty) w okolicach zatrzymanego zęba i jest to jeszcze jeden z powodów dla którego należy taki ząb usunąć. Dzieje się tak jednak bardzo rzadko.

Sam zabieg usunięcia zęba mądrości może być wykonany przez dentystę lub chirurga szczękowego czy też chirurga jamy ustnej. Decyzję o tym kto powinien wykonać zabieg podejmuje zazwyczaj dentysta po wykonaniu badania rentgenowskiego. W zależności od stopnia skomplikowania zabiegu, dentysta może skierować pacjenta właśnie do chirurga.

Zabieg usunięcia zęba, czyli inaczej mówiąc ekstrakcji zęba, wykonuje się pod znieczuleniem. W gabinetach dentystycznych stosuje się znieczulenie miejscowe, natomiast w przypadku ekstrakcji chirurgicznej stosuje się też znieczulenie ogólne czyli pełną narkozę. Sam zabieg może przebiegać różnie w zależności od stopnia skomplikowania. W najprostszym przypadku ząb jest luzowany a następnie usuwany za pomocą kleszczy ekstrakcyjnych. Kiedy ósemki są ułożone w mniej dogodnym miejscu mogą one zostać przed usunięciem rozdzielone na mniejsze kawałki . Po całym zabiegu otwór pozostały po ekstrakcji zęba może zostać zamknięty szwem.
Nasi specjaliści w zakresie stomatologii w Polskiej Przychodni w Manchesterze dostępni są 7 dni w tygodniu na wypadek bólu lub potrzeby szybkiej interwencji dentystycznej zarówno w zakresie ekstrakcji, leczenia kanałowego czy te zwykłego plombowania.

Zapraszamy do rejestracji codziennie od 8:00 do 22:00 pod numerami telefonów: 07955 280 690 lub 0161 707 1983

Friday 28 June 2013

Poznaj nasze opinie: Oglądanie telewizji szkodzi plemnikom

Czy zbyt częste przesiadywanie przed telewizorem może przyczyniać się do zmniejszania ilości produkowanych plemników?


Badania przeprowadzone przez naukowców z Harvardu udowadniają, że im więcej czasu przed TV, tym mniej plemników – czytamy w „Gazecie Wyborczej” w artykule „Plemniki nie lubią TV”.


Częste oglądanie telewizji szkodzi męskiej płodności. Do takich wniosków naukowcy doszli na podstawie serii badań prowadzonych na studentach z Uniwersytetu w Rochester. Badacze brali pod uwagę ich tryb życia: liczbę godzin spędzanych przed telewizorem i tych przeznaczanych na aktywność fizyczną. Wnioski płynące z eksperymentu nie pozostawiają złudzeń: częste oglądanie telewizji zaburza produkcję plemników.
Dlaczego telewizja szkodzi?

Telewizja sama w sobie nie może zaszkodzić plemnikom, jest jednak groźna z dwóch innych powodów.

Po pierwsze: bierny wypoczynek i brak aktywności fizycznej są zabójcze dla plemników. To właśnie nadprogramowe kilogramy zaburzają naturalny rytm powstawania plemników. Eksperyment przeprowadzony na grupie studentów z Uniwersytetu w Rochester wykazał, że mężczyźni, którzy przed telewizorem spędzali co najmniej 20 godzin tygodniowo, mieli w swoim nasieniu aż 44% mniej plemników niż ich koledzy, którzy rzadziej oglądają TV.

Po drugie: długie siedzenie na fotelu bądź kanapie podnosi temperaturę w okolicy podbrzusza i jąder. A zbyt wysoka temperatura zaburza produkcję plemników, przez co w męskim nasieniu jest ich znacznie mniej.
Jak wspomóc produkcję plemników?

Mężczyźni powinni jak najwięcej ćwiczyć, gdyż regularna aktywność fizyczna przyczynia się do wzrostu liczby plemników. Dane z eksperymentu pokazują, że studenci, którzy uprawiali sport przez więcej niż 15 godzin tygodniowo, mieli w każdym milimetrze nasienia aż o 73% więcej plemników niż ich mniej aktywni fizycznie rówieśnicy. Dlaczego tak się dzieje? Uprawianie sportu zwiększa w męskim organizmie poziom testosteronu, a ten przekłada się na intensywniejszą produkcję plemników. Dlatego też panowie w trosce o swoje plemniki powinni zmotywować się do regularnych ćwiczeń fizycznych.

Nie każdy rodzaj sportu jest korzystny dla plemników – niektóre dyscypliny sportowe mogą negatywnie działać na męską płodność. Należą do nich kolarstwo i biegi długodystansowe. Liczba plemników u mężczyzn uprawiających te sporty spada z powodu noszenia ciasnego i podnoszącego temperaturę ciała stroju sportowego.

Źródło: „Gazeta Wyborcza”, 12.02.2013/ws.

Wpis: Polski Lekarz Ginekolog w Manchesterze tel. 0161 707 1983, 07955 280 690

Poznaj nasze opinie: Ćwiczymy i nawadniamy, czyli porady dla mamy w ciąży i jej dziecka

Wysiłek fizyczny związany z ciążą i porodem porównać można z wysiłkiem sportowca, który bierze udział w maratonie i przygotowuje się do tego przez cały wcześniejszy rok.


Kobieta w ciąży powinna więc w tym okresie wyjątkowo zadbać o wszelkie aspekty własnej kondycji – zarówno przez stosowanie odpowiedniej diety oraz picie dużych ilości wody, jak i zaserwowanie organizmowi codziennej dawki ruchu o odpowiedniej intensywności.


O tym, jak prawidłowo odbyć ten przedporodowy trening mówi Agnieszka Bajer-Ciszewska, doświadczona trenerka fitness i specjalista ds. żywienia.

Picie odpowiednich ilości wody oraz ruch to niezbędne warunki utrzymania ciała w odpowiedniej kondycji fizycznej. Kobiety w ciąży powinny jednak zwrócić na to wyjątkową uwagę – dbają bowiem już nie tylko o zdrowie własne, lecz również o to, jak się będzie rozwijał się nienarodzony jeszcze maluszek.

Zdrowa przyszła mama to zdrowe dziecko

Naukowcy policzyli, że organizm dziecka rosnącego w brzuchu w niemal 90% składa się z wody. Woda, a dokładnie wody płodowe, są też jego naturalnym otoczeniem przez cały okres trwania ciąży. Należy więc dbać
o jej należyte uzupełnianie w ciągu całej doby.

– Kobiety w ciąży potrzebują około 3 litrów wody dziennie. Poza potrzebami płodu i jego środowiska, woda konieczna jest również do usprawnienia pracy bardziej niż zazwyczaj obciążonych organów, takich jak nerki, układ krwionośny, pokarmowy, mięśniowy, a także do poprawienia kondycji skóry, mającej w tym czasie tendencję do utraty odpowiedniego nawilżenia –
mówi dr Agnieszka Bajer-Ciszewska.

Uzupełnianie płynów pozwala złagodzić nieprzyjemne ciążowe dolegliwości, takie jak mdłości, czy zaparcia. Poprawia samopoczucie oraz nie zawiera kalorii, a tym samym pomaga utrzymać odpowiednią masę ciała, co jest szczególnie istotne w okresie wyjątkowo sprzyjającym nadmiernemu przybieraniu na wadze.

Woda wodzie nierówna

Jaką wodę zaleca się do picia przyszłej mamie? – Kobiety w ciąży powinny unikać kawy, herbaty i napojów gazowanych. Ważny jest zarówno sam rodzaj wody, jak i jej ilość spożywana w ciągu doby – mówi ekspert. – Jednym z najważniejszych składników odżywczych są w tym okresie minerały, standardem jest jednak przyjmowanie wówczas zawierających je suplementów, spokojnie możemy więc pić wodę nisko lub średnio zmineralizowaną – dodaje.

Zdecydowanie ważniejsza od tego aspektu jest niska zawartość sodu w spożywanej wodzie, jest on bowiem głównym winowajcą odpowiedzialnym za zatrzymywanie płynów w organizmie. Ten efekt nadmiaru sodu może powodować niebezpieczne dla zdrowia podwyższenie ciśnienia krwi. Rozwiązaniem najlepszym jest zaopatrywanie się w tym okresie w wodę specjalnego przeznaczenia, taką jak na przykład Mama i ja.

Aktywna ciąża – lepszy start


Drugim ważnym aspektem prawidłowego przebiegu ciąży jest odpowiednia dawka ruchu – potrzeba aktywności fizycznej w czasie ciąży nie znika więc, a jedynie wymaga niewielkich zmian w zakresie formy czy intensywności. Przyszłe mamy, które bez względu na swój wyjątkowy stan czerpią radość z ruchu, znacznie lepiej przechodzą ciążę i poród, a tym samym zapewniają lepszy start swojemu dziecku.

Ruch jest w tym okresie niezwykle ważny, głównie ze względu na kondycję szkieletu, a przede wszystkim kręgosłupa. Ulega on coraz większym przeciążeniom, a tym samym zwiększa się ryzyko jego uszkodzenia, które będzie dawało się we znaki do końca życia – podkreśla Agnieszka Bajer Ciszewska. Cierpi jednak nie tylko kręgosłup – również nasz układ krwionośny oraz mięśniowy muszą na bieżąco przystosowywać się do dźwigania coraz większego ciężaru, który, nie rozkładając się równomiernie, zmienia punkt ciężkości ciała. Wzmacniać ćwiczeniami trzeba więc mięśnie dna miednicy, których osłabienie w tym okresie może powodować skrajnie uciążliwe problemy z nietrzymaniem moczu. Nie można zapomnieć również o nogach – by uniknąć opuchlizny czy nieestetycznych żylaków trzeba je systematycznie trenować.

Jeśli ruch, to jaki?

- Nie ma się co oszukiwać – w ciąży jesteśmy znacznie cięższe, a tym samym bardziej ociężałe, poza tym dźwigamy szczególny i kruchy skarb, którego bezpieczeństwo powinno być naszym priorytetem. Przed podjęciem aktywności fizycznej koniecznie więc należy poradzić się specjalisty, który dopasuje jej program  do naszego stanu zdrowia, jak i indywidualnych aspektów z nim związanych ­– radzi Agnieszka Bajer Ciszewska. Są jednak aktywności, z których lepiej zrezygnować już na wstępie, takie jak sport wyczynowy (z wiadomych względów), sport, w którym możemy narazić się na utratę równowagi, taki jak jazda konna czy rower, a także ćwiczenia na siłowni czy jogging – także w początkowym okresie, w którym brzuszka jeszcze nie widać. – Bieganie spokojnie zamienić możemy na nordic walking czy taniec, a inne aktywności podjąć na zajęciach jogi czy podczas delikatnych ćwiczeń aerobowych – zaleca nasz ekspert. Kwintesencją aktywności fizycznej w czasie ciąży warto jednak uczynić przede wszystkim pływanie – pozwala bowiem wzmocnić mięśnie, uelastycznić układ krwionośny, dotlenić mózg, a co najważniejsze – podnieść kondycję fizyczną bez konieczności inwestowania w to bardzo dużego wysiłku.

Podsumowując – woda, woda i jeszcze raz woda. Głównie ta, którą pijemy w czasie ciąży zarówno w ciągu standardowej, jak i wzmożonej aktywności. Jej jakość i ilość ma bowiem podstawowe znaczenie zarówno dla tego życia, które dopiero się zaczyna, jak i tego, które je wyda na świat.

 
Źródło: biomedical.pl

Wpis: Polski Lekarz Ginekolog Manchester 01617071983

Poznaj nasze opinie: Latanie samolotem w ciąży. Kilka praktycznych porad

Zanim przyszła mama wykupi lot, warto by najpierw zastanowiła się nad terminem wylotu.


Jeśli wakacje planuje z wyprzedzeniem ani nie ograniczają ją konkretne daty podróży służbowych, najlepiej, by lot przypadł na drugi trymestr ciąży.


Wówczas przestają dokuczać mdłości, rozwinięte już są wszystkie najważniejsze organy dziecka, a do porodu pozostaje jeszcze sporo czasu.
Regulamin lini lotniczych odnośnie ciężarnych

Mając na uwadze bezpieczeństwo przyszłych matek i ich dzieci, linie lotnicze nie wpuszczą na pokład kobiet, których ciąża zbliża się ku końcowi. Dlatego wcześniej upewnij się jakie są procedury odnośnie kobiet w ciąży w przypadku linii lotniczych, które wybrałaś.

Udaj sie do lekarza po zaświadczenie

Należy również udać się do lekarza prowadzącego na wizytę kontrolną. Jeśli ciąża rozwija się prawidłowo, wyda on zaświadczenie o braku przeciwwskazań do podróży.

Na takim zaświadczeniu powinny znaleźć się dane pacjentki, tydzień ciąży i planowany termin porodu.

Usiądź koło wyjścia i nie zapomnij o wodzie

Ponieważ na pokładzie samolotu panuje niska wilgotność, warto zaopatrzyć się w butelkę wody mineralnej. Nie doprowadź organizmu do odwodnienia. Ważne także, aby kobieta siedziała koło wyjścia, gdyż często będzie musiała korzystać z toalety.

Ruszanie nogami poprawi krążenie w czasie długiego siedzenia

Długość podróży kobiety w ciąży nie powinna przekraczać 4 godzin. Podczas lotu zaleca się przyszłym mamom, by co jakiś czas spacerowały po pokładzie, a siedząc powinny poruszać stopami. To pozwoli zapobiec ewentualnym kłopotom z krążeniem.

Zapnij pasy dla bezpieczństwa

Zapinanie pasów, choć niezbyt komfortowe dla przyszłych matek, jest obowiązkowe przy starcie i lądowaniu. Należy  je zapiąć na wysokości miednicy tak, by nie uciskały brzucha.

Wybierz odpowiedni okres swojej podróży

Trzeba podkreślić, że najlepszym okresem kiedy kobieta może wybrać się w podróż jest okres pomiędzy 18 a 24 tygodniem ciąży. Wtedy taka podróż nie odbija się na rozwijającym się dziecku. Początek ciąży kiedy rozwijają się narządy dziecka jest złym momentem na latanie samolotem z powodu różnicy ciśnień. Może to wywołać nawet poronienie. Tak samo jest z końcowymi miesiącami, gdyż grozi to przedwczesny porodem.

 
Źródło: biomedical.pl

Wpis: Polski Lekarz Ginekolog Manchester 01617071983

 

 

Thursday 27 June 2013

Poznaj nasze opinie: Zdrowa opalenizna? To możliwe!

Wiesz, że opalanie szkodzi, ale mimo to chciałabyś wrócić z wakacji pięknie opalona.


Czy można zrobić to bezpiecznie? To niełatwe, ale możliwe.


Jeszcze kilkadziesiąt lat temu opalanie było szalenie modne, a lekarze podkreślali jego, udowodnione naukowo, prozdrowotne właściwości. Pod wpływem promieni słonecznych dochodzi do syntezy wit. D w organizmie, szybciej goją się rany i znikają ropne wykwity. Jednak kolejne badania dowiodły, że kąpiele słoneczne mają też bardzo poważne minusy.
Dlaczego słońce szkodzi?

Promienie słoneczne składają się z fal o różnej długości: 40 proc. to promienie świetlne czyli widzialne, 59 proc. to promienie podczerwone czyli cieplne. Natomiast 1 proc. promieniowania słonecznego stanowi tzw. ultrafiolet (UV) i to właśnie odkrycie jego właściwości spowodowało tak diametralną zmianę. Okazało się, że opalanie może być dla nas nawet zabójcze. Uporczywe wystawianie się na słońce powoduje zmiany nowotworowe, m.in. bardzo groźnego czerniaka, nabłoniaka kolczysto i podstawnokomórkowego, zmienia genetyczną strukturę skóry, przyspiesza jej starzenie. Promienie UV uszkadzają włókna kolagenowe utrzymujące jędrność i sprężystość skóry. Mogą powodować atopowe zapalenie skóry, przebarwienia, piegi, rogowacenie i plamy soczewicowate. Z kolei zalety promieni słonecznych, np. w leczeniu trądziku, okazały się mocno przereklamowane.

Sprawdź swój fototyp

Głównym mechanizmem obronnym skóry przed promieniowaniem UV jest opalenizna. Brązowe zabarwienie skóry zawdzięczamy melaninie, czyli specjalnemu barwnikowi, które odkłada się w naskórku, by chronić komórki skóry przed uszkodzeniem. Nasza zdolność do, w miarę bezpiecznego, przyswojenia pewnej dawki promieni słonecznych, zależy od tego, jaką zdolność produkcji melaniny ma nasz organizm. W zależności od tego jesteśmy przypisywani do jednego z tzw. fototypów.

Pierwszym krokiem na drodze do pięknej i zdrowej opalenizny jest ustalenie naszego fototypu. Możemy to zrobić samodzielnie, biorąc pod uwagę barwę skóry, oczu i włosów. Na świecie wyróżnia się sześć fototypów, z tym, że piąty i szósty zarezerwowane są dla osób pochodzenia azjatyckiego i czarnoskórych. W Polsce rzadko występuje też jedynka, czyli typ celtycki, o jasnoróżowej skórze, jasnoblond lub rudych włosach, jasnych oczach i dużej ilości piegów. Jeśli jednak przypadkiem go posiadasz, to musisz, niestety, całkowicie zrezygnować z opalania.

Najpopularniejsze w naszym kraju fototypy to:

- północnoeuropejski. Cechuje się jasną skórą, na której czasami występują piegi, włosami blond lub bardzo jasny brąz, niebieskimi, zielonymi lub szarymi oczami. Pod wpływem słońca skóra szybko czerwienieje i łatwo ulega poparzeniom. Możliwe jest zyskanie ładnej opalenizny, ale trzeba przez długi czas zażywać krótkich (kilku, kilkunastominutowych) kąpieli słonecznych.

- środkowoeuropejski, który skórę ma jasną do brązowej, bez piegów, oczy szare lub brązowe, a włosy ciemny blond do brązowych. Takie osoby mają stosunkowo duża odporność skóry na poparzenia. Już nieduża dawka słońca wywołuje pigmentację i zbrązowienie skóry, ale zbyt duża nadal wywołuje oparzenia.

- południowoeuropejski ze skórą jasnobrązową lub oliwkową o ciemnych włosach i oczach. Szybko się opala. Skóra ma dużą odporność na poparzenia słoneczne, ale także w tym fototypie pod wpływem promieniowania UV nasila się jej starzenie.

Pamiętajmy jednak, że mimo określonego fototypu, tolerancja słońca zależy od wielu innych czynników, m.in. od wieku, np. mniejsza się po pięćdziesiątym roku życia. U kobiet wrażliwość na słońce zwiększa się przed miesiączką i w jej pierwszym dniu. Jeśli zażywasz jakiekolwiek lekarstwa, zanim wybierzesz się na plażę, powinnaś przeczytać dokładnie ulotkę lub zapytać lekarza czy stosując dany medykament możesz się opalać. Niektóre preparaty antydepresyjne, antykoncepcyjne czy przeciwcukrzycowe uwrażliwiają na działanie promieni słonecznych. Podobnie działa dziurawiec, melisa, a nawet pietruszka i seler. Miesiąc przed wyjazdem nie powinniśmy używać kosmetyków zawierających kwasy, retinoidy czy wit. A.

Tolerancję słońca możemy natomiast zwiększyć, jeśli na kilka tygodni przed urlopem zaczniemy pić zawierający beta karoten sok marchwiowy ewentualnie zażywać tabletki z tym składnikiem, chociaż my stawiamy raczej na naturę i radzimy pozyskiwać go z diety, nie suplementacji. Beta karoten to naturalny barwnik, który delikatnie zmienia koloryt naszej skóry na ciemniejszy i zmniejsza ryzyko poparzenia słonecznego. Do tego jest bardzo silnym przeciwutleniaczem, który wyłapując wolne rodniki zapobiega starzeniu się skóry i zmniejsza ryzyko uszkodzenia komórek skóry wystawionej na działanie promieni słonecznych.

Wybierz dobry krem

W sezonie letnim w każdym sklepie jest ogromy wybór kosmetyków przeciwsłonecznych. Trzeba się starannie zastanowić, by wybierać takie, które są najodpowiedniejsze dla nas i naszej skóry. Z punktu widzenia ochrony przed słońcem warto wiedzieć, że ultrafiolet także składa się z fal o różnej długości. Promieniowanie UVA powoduje szybkie opalanie skóry, jej starzenie i zmarszczki, promieniowanie UVB opala wolniej, ale powoduje oparzenie i zmiany nowotworowe skóry. Najniebezpieczniejsze promieniowanie UVC, szczęśliwie, jest wychwytywane przez atmosferę i na ziemię już nie dociera. Jeszcze niedawno nie doceniano negatywnego wpływu promieni UVA i starsze preparaty ochronne mają tylko filtry przeciw UVB. Dlatego, kupując kosmetyki, warto spojrzeć na ich skład. Dobry filtr przeciwsłoneczny to taki, który chroni przed pełnym spektrum promieni UV (UVA i UVB) i nie ulega rozkładowi pod wpływem słońca, czyli jest fotostabilny.

Zasadniczo filtry można podzielić na mineralne, zwane również fizycznymi, i chemiczne, zwane także organicznymi. Pierwsze działają na zasadzie lusterka, tzn. odbijają promieniowanie słoneczne. Zaliczamy do nich dwa naturalne pigmenty mineralne - tlenek cynku (zinc oxide) i dwutlenek tytanu (titanium dioxide). Oba uważane są za filtry o tzw. szerokim spektrum, tzn. chroniące zarówno przed UVA, jak i przed UVB. Filtry mineralne są dobrze tolerowane, nie powodują podrażnień. Niestety, mają też wadę: intensywnie biały kolor - posmarowani nimi, zwłaszcza na twarzy, prezentujemy się jak klaun przed występem

Filtry chemiczne to związki, które powodują absorbcję promieniowania UV i zamieniają ją na energię zwiększając swoją temperaturę. Niestety, pod ich wpływem skóra paruje, tracąc swój optymalny poziom nawilżenia. Dodatkowo, filtry chemiczne mogą alergizować. Filtry chemiczne chroniące przed UVB to m.in. Ethylhexyl Methoxycinnamate, Octyl Methoxycinnamate, Octyl Salicylate, 4-Methylbenzylidene Camphor, Octisalate. Przed UVA ochronią nas: Oxybenzone, Buthyl Methoxydibenzoylmethane, a tzw. szerokie spektrum czyli zdolność wychwytywanie fal UVA i UVB mają: Terephthalylidene Dicamphor Sulfonic Acid, Drometrizole Trisiloxane, Tinsorb M.

Bardzo ważną cechą filtrów jest fotostabilność. Przykładowo Butyl Methoxydibenzoylmethane, choć skuteczny, bardzo szybko się rozkłada pod wpływem słońca, powinien więc występować w towarzystwie innych filtrów. Najlepiej zrobimy starannie analizując skład wybranego kosmetyku lub kupując tylko produkty uznanych marek.

Jaki faktor nas ochroni

Na etykiecie znajdziemy także wartość SPF (sun protection factor), która oznacza moc ochronną przeciw promieniom UVB (możliwe jest też francuskie oznaczenie IP lub niemieckie MPI). Produkty z SPF 2 blokuje 50 proc. promieniowania, SPF 15 - 93,3proc., SPF 30 - 96,7proc, a SPF 50 - 98proc.. Błędne jest założenie, ze stosując filtr określonej wysokości możemy przebywać na słońcu 15, 30 czy 50 razy dłużej. Zadaniem kosmetyków do opalania jest ochrona, a nie wydłużenie czasu przebywania na słońcu. Faktor dobieramy do naszego fototypu. Jeśli jest on północno europejski powinniśmy zacząć od 30, by w drugim tygodniu zdecydować się na 15 lub 20, jeśli środkowoeuropejski to zaczynamy od SPF 20-25, by zejść na 15. Osoby w typie południowoeuropejskim mogą przez cały urlop stosować kosmetyki z faktorem 15 lub niższym.

Do tej pory nie powstała jednolicie używana skala określająca zdolność ochrony przed promieniowaniem UVA. Wiele firm stosuje PPD (Persistant Pigmentation Darkening). Zasadniczo, im ten wskaźnik wyższy, tym lepsza ochrona. Niestety, np. wskaźnik PPD 10 spotykany na opakowaniu jednego producenta, nie musi odpowiadać tej samej wartości innego producenta.

Warto zwrócić też uwagę na wskaźnik IR, jeśli jest oznaczony - jest to faktor ochrony przed promieniowaniem podczerwonym, co ma duże znaczenie dla cery naczynkowej.

Trzeba też pamiętać, że kosmetyki działają odpowiednio, gdy są obficie stosowane - krem z filtrem powinniśmy aplikować tak, by otrzymać wyczuwalna warstwę. Nawet, jeśli preparat określany jest, jako wodoodporny, to po wyjściu z wody należy ponowić aplikacje. Trzeba także pamiętać o ochronie oczu, ust i włosów przed promieniowaniem UV. Pomogą nam w tym okulary ze specjalnym protektorem, szminki z filtrami, kapelusze lub specjalne olejki z ochroną UV do wmasowania we włosy.

Na plaży

Bezpieczne opalanie się polega na stopniowym przyzwyczajaniu skóry do coraz większych dawek słońca. Kąpiele słoneczne należy rozpocząć od 15-20 min zwiększając codziennie czas opalania o ok. 10 min. Najodpowiedniejszą porą na opalanie są godziny od 7. do 11. rano lub od 15. do 17. popołudniu, a najkorzystniejszą formą jest kąpiel słoneczna w ruchu gdyż rzadziej wtedy dochodzi do przegrzania organizmu, opalenizna jest trwalsza i bardziej równomierna. Pamiętajmy, że część promieni słonecznych ulega odbiciu od powierzchni ziemi, wody, piasku - jeśli spacerujemy, wystawiamy się także na ich działanie.

Jeśli zastosujemy się do wskazań dotyczących czasu opalania i odpowiednich filtrów ochronnych nie powinna nas spotkać niemiłą przygoda. Przedawkowanie promieni słonecznych powoduje tak zwane oparzenie słoneczne, które jest w rzeczywistości ostrym zapaleniem skóry. W kilka godzin po opalaniu pojawia się bolesny rumień, a czasem nawet pęcherze, które goja się pozostawiając ciemne przebarwienia. W kilka dni później zmieniona skóra zaczyna schodzić płatami. Równocześnie może dojść do ogólnego przegrzania organizmu czyli udaru cieplnego. Jest to wynik działania promieni podczerwonych. Objawami udaru cieplnego są: ból głowy, temperatura, uczucie ogólnego rozbicia, a nawet utraty przytomności. Jeśli objawy są nasilone trzeba natychmiast udać się do lekarza. Jeśli cierpimy tylko z powodu szczypiących pleców powinniśmy pójść do najbliższej apteki po leczniczą piankę lub maść.

 
Źródło: gazeta.pl

Wpis: Polski Lekarz Dermatolog Manchester 01617071983

Poznaj nasze opinie: Seks i słońce chodzą w parze

To nie przypadek, że seksualne przygody zazwyczaj przytrafiają się nam latem.


Więcej czasu, okazji, ale i apetyt na figle większy.


Zadbała o to sama natura, a naukowcy odkryli, dlaczego tak się dzieje.

 
Czytając "Pantaleona i wizytantki" klasyka Mario Vergasa Llosy trudno przeoczyć eksponowany związek pomiędzy pobudzeniem seksualnym, a klimatem. Rozgrzane ciała domagają się pieszczot i uwagi. Męskie zmysły nie mogą pozostać obojętne na odsłaniane fragmenty ciał niewieścich, a i bez doznań wzrokowych wyobraźnia pracuje intensywnie. Problem staje się tak, nomen omen, palący, że władze potrzebują systemowego rozwiązania... To oczywiście tylko literatura. Zarazem jednak i nauka pochyla się nad kwestią, dlaczego latem bardziej nam się chce. I czasem coś tam ciekawego odkryje.

Jasne, jak słońce

Sporo w tej kwestii wiemy sami, bez szkiełka i oka mędrca. Obiektywnie trudniej przecież zapanować nad ciałem, gdy wokół golizna, a przynajmniej sukienki krótsze, dekolty głębsze, szorty opięte na męskich pośladkach (panie też patrzą!). Z drugiej jednak strony i na krytych pływalniach pojawiamy się w bajecznych strojach kąpielowych, a seksapilu czepki nie pozbawiają przecież wszystkich... Tymczasem namiętności basenowe są słabsze od tych, które gnają do siebie plażowiczów. To latem (a i prawdziwą wiosną) budzą się zmysły.

Pod wpływem słońca wzrasta produkcja endorfin, nieprzypadkowo zwanych hormonami szczęścia. Dzięki nim stajemy się bardziej otwarci na nowe znajomości, doświadczenia, płeć przeciwną, nawet odrobinę szaleństwa. Zatem panowie skuszeni niewieścimi wdziękami, przechodząc do ataku, napotykają na mniejszy opór. Coraz częściej sami stają się też jawnym obiektem zainteresowania dam, gdyż kobiety wyzwolone nie czekają w kącie, aż ktoś je odkryje... Gdy robi się gorąco na zewnątrz, łatwiej o uczucia gorące i w stałych związkach. Pary z wieloletnim stażem niejednokrotnie odkrywają, że okres, gdy wiało chłodem, przeminął. Zatem, jeśli czujecie, że między wami ciągle jest nie tak, jak być powinno, warto uzbroić się w cierpliwość. Gdy słońce wyjdzie zza chmur: kto wie?

Nie bez znaczenia jest czas wolny. Zapominając o codzienności, obowiązkach, stresach, zazwyczaj jesteśmy bardziej otwarci na przygodę (nawet z własną żoną).

D i testosteron

Dobry humor, odwaga i okazja to trochę mało, by wyjaśnić, dlaczego w ciepłe dni nasze myśli częściej krążą wokół seksu. Naukowcom, przynajmniej częściowo, udało się tę zagadkę rozwikłać.

Podczas kontaktu skóry z promieniami słonecznymi nie tylko rośnie poziom witaminy D, ale i testosteronu. Ten hormon, chociaż nazywany męskim, jest wytwarzany zarówno przez organizm mężczyzny, jak i kobiety. Stężenie u pań jest oczywiście zdecydowanie niższe (w wieku rozrodczym nawet 20-krotnie), ale nie oznacza to, że pozostaje bez znaczenia dla seksualności. Niedobór testosteronu u obu płci wpływa negatywnie na samopoczucie, powoduje spadek poczucia wartości, a nawet prowadzi do depresji. Wyraźnie obniża się popęd płciowy i zainteresowanie seksem, kobiety trudniej osiągają orgazm. To naturalne zjawisko w okresie menopauzy może dopaść w każdym wieku, a zwłaszcza po długiej zimie. Do produkcji testosteronu niezbędna bowiem jest witamina D. Nasz organizm umie ją wytwarzać samodzielnie, pod wpływem promieni słonecznych. Można ją również uzupełnić, dbając o odpowiednią dietę, przede wszystkim obfitującą w tłuste ryby i inne owoce morza, a także nabiał.

Badania, prowadzone między innymi w Austrii, pokazały, że średnie ilości testosteronu w krwi w ciągu roku podlegają dokładnie takim samym wahaniom, jak witaminy D. Zawartość witaminy D w męskim organizmie jest najwyższa latem, aby od października intensywnie spadać, do osiągnięcia najniższego poziomu w marcu. A potem, stopniowo, w górę... No, chyba, że aura zawodzi.

Australijskim badaczom z University of Sydney udało się również dowieść, że witamina D wpływa nie tylko na apetyt na seks, ale i zdolności prokreacyjne mężczyzn. U 30% mężczyzn cierpiących na niepłodność stwierdzono niedobory witaminy D i poddano ich niecodziennej terapii: w ramach "leczenia" panowie zostali zobowiązani do codziennego, przynajmniej półgodzinnego, spaceru po słonecznej plaży. Nie stosowano żadnych innych środków medycznych, a aż 40% spośród nich w krótkim czasie doczekało się potomstwa.

Odpływamy

Ciało pieszczone przez promienie słoneczne chce więcej pieszczot. Kontakt skóry z wodą to także specyficzny, pobudzający zmysły, masaż. Zbliżające się lato zaserwuje nam zatem mnóstwo pokus. A zanim doczekamy? Czyż w niespodziewanie chłodny wieczór, gdy kaloryfery wyłączone, może być coś fajniejszego od wtulenia się w bliską osobę? Wspólne rozgrzewanie nie tylko daje przyjemność, ale i zwiększa odporność. Aktywność seksualna wpływa przecież na produkcję immunoglobulin (IgA), niezbędnych do skutecznego zwalczania infekcji.

Tylko żeby nam się chciało, trzeba zadbać o dietę. Wprawdzie naukowcom nie udało się ostatecznie udowodnić, czy witamina D pochodząca z pożywienia (czyli głównie D1) ma dokładnie takie samo działanie, jak ta słoneczna (D3), na pewno warto zaryzykować. Zwłaszcza, że owoce morza to uznane afrodyzjaki.
Źródło: gazeta.pl

Wpis: Polski Seksuolog Manchester 01617071983

Poznaj nasze opinie: Ruszył sezon na strączki!

Bób, fasolka szparagowa, wkrótce zielony groszek...


Strączki świeże, zielone, pyszne. Przede wszystkim zdrowe.


Ten, kto wierzy, że ich rola to przede wszystkim produkcja gazu w naszych jelitach, grubo się myli.

Młode łatwiejsze

Warzywa strączkowe to przede wszystkim skarbnica znakomitego białka. Pozwalają dorosłym wegetarianom skonstruować bezmięsną dietę bez ryzyka dla zdrowia. Dla wszystkich są źródłem budulca, które nie jest zarazem otoczone ciężkim tłuszczem. Optymalny kompleks aminokwasów rośliny strączkowe tworzą wraz ze zbożami, stąd polecane połączenia w menu, np. fasolki z ryżem, soczewicy z jęczmieniem czy kaszy jaglanej z ciecierzycą. Wartościowe białko ze strączków jest tak pożywne, a zarazem zdrowe, że poleca się je nawet w dziecięcej diecie. Zwłaszcza, że poza materiałem budulcowym dla kości czy mięśni, w tych roślinach sporo także krwiotwórczego żelaza, przyjaznych układowi nerwowemu witamin z grupy B, a także ułatwiającego trawienie błonnika.

Jak to się zatem ma do faktu, że strączkowe wzdymają, sprzyjają nadprodukcji gazów, mogą powodować bóle brzucha? Przede wszystkim ważne, co jemy, jak przygotowujemy posiłki i czym je przyprawiamy. Problemów trawiennych można uniknąć, znając podstawowe zasady.

Problemy trawienne dotyczą przede wszystkim potraw przyrządzanych z suchych nasion strączkowych - zimowa fasolówka i grochówka to najlepsze przykłady. Świeże, zielone rośliny są lekkostrawne. Jeśli jednak masz wyjątkowo wrażliwy żołądek, dodaj do nich ziół (nasiona kopru włoskiego, kminek, majeranek), a nie powinno być żadnych problemów. Suche strączkowe także warto podczas przygotowywania potraw potraktować tymi przyprawami. Wcześniej jednak koniecznie:

- warzywa strączkowe namaczamy przed gotowaniem. Nie musisz namaczać roślin młodych, podobnie jak soczewicy,

- by efekty przyniosło moczenie suchego nasiona, powinno trwać co najmniej kilka godzin, a najlepiej kilkanaście (czyli namaczanie dzień przed gotowaniem). Najkrócej moczymy groch, najdłużej ciecierzycę i soję,

- namoczone warzywa przed gotowaniem płuczemy i zalewamy świeżą wodą,

- pierwsze 10 minut gotowania strączkowych - bez przykrycia, na sporym ogniu. Nie dotyczy łuskanego grochu i soczewicy,

- solimy wodę dopiero w połowie planowanego czasu gotowania,

- poza dodaniem przypraw (poza wymienionymi wyżej kuchnia indyjska przeciw wzdęciom poleca jeszcze czosnek i imbir), by usprawnić trawienie, pod koniec gotowania warto też dodać odrobinę octu jabłkowego lub winnego.

Bobem w cholesterol

Miękki, świeży, pyszny zapewni nam mnóstwo wartościowego błonnika: zawiera go aż 5,8 g w każdych 100 g warzywa. Trudno podać precyzyjnie, ile ma kalorii, bo rozbieżności w dostępnych źródłach są spore (od 36 do 66 kcal w 100g), ale tak naprawdę nie ma to większego znaczenia, gdyż nie są to puste kalorie z łatwością odkładające się w formie tłuszczu, a dobre, wartościowe, pochodzące głównie z węglowodanów złożonych, które zapewniają sporo dobrej energii, a przede wszystkim uczucie sytości na dłużej. Dzięki temu jemy mniej i w efekcie bezpiecznie dla zdrowia oraz sylwetki.

Spośród witamin z grupy B ma najwięcej niacyny (aż 3,2 mg na 100 gramów, przy zapotrzebowaniu dobowym osoby dorosłej ok. 15 mg, ale i zastrzeżeniu, że nie wszystko się przecież wchłonie). Niacyna, zwana też witaminą PP, wspiera intensywnie układ krwionośny, nie tylko współtworząc czerwone krwinki i rozszerzając naczynia krwionośne (co ułatwia w nich przepływ krwi, a wraz z nią tlenu, substancji odżywczych), ale przede wszystkim obniżając poziom "złego" cholesterolu (LDL) i sprzyjając wzrostowi "dobrego" (HDL).

Inne skarby bobu to choćby potas, wapń, fosfor, magnez, witamina A, C i E. Zatem: dla serca, dla odporności, dla urody, dla kości, dla lepszego nastroju nawet - warto jeść bób!

Zielony groszek - odmładzająca słodycz

Znacie kogoś, kto oprze się zielonemu groszkowi cukrowemu prosto ze świeżych strąków? Roślina jest tak łatwa w uprawie, że można się ich doczekać i na balkonie, kilka razy w jednym sezonie. Zielony groszek to wyjątek wśród strączkowych - można go jeść i na surowo. Pasuje do wszelkich sałatek, zapiekanek, omletów. Dzięki konserwacji możemy cieszyć się nim przez cały rok - ten z puszki nadal obfituje w witaminy i minerały. Doskonale nadaje się do mrożenia. Fantastyczny jest groszek gotowany - najczęściej podajemy go z marchewką, pasuje także do lekkiej zupy, nadając jej smak ceniony przez dzieci (łagodny, lekko słodkawy).

W zależności od odmiany 100 g groszku zawiera 43 do 75 kcal. My go jednak cenimy nie za to. Jak każde warzywo zielone, dostarcza sporo krwiotwórczego żelaza, a także inne minerały: potas, fosfor, cynk, wapń, magnez. Można zatem śmiało powiedzieć, że wspiera nasz nastrój, mięśnie, kości, serce. Zawiera witaminy z grupy B (w tym potrzebny nie tylko ciężarnym kwas foliowy), wzmacniającą naczynia włosowate witaminę K, a także, nieprzypadkowo nazywaną witaminą młodości, witaminę E. Ma jeszcze więcej błonnika niż bób (5,8 g na 100 g). Obfituje w antyoksydanty, "odmładzające" nasz układ żylny, co zapobiega wielu chorobom serca, udarom, miażdżycy czy artretyzmowi (zwłaszcza temu związanemu ze zbyt wysokim stężeniem kwasu moczowego we krwi).

Dzięki luteinie i witaminie A, groszek dba też o nasze oczy, zapobiegając zwyrodnieniu plamki żółtej i katarakcie (zaćmie związanej z wiekiem), a także tzw. kurzej ślepocie.

Chociaż jak inne strączkowe jest znakomitym źródłem białka (6,5 g na 100 gramów), zdecydowanie więcej w nim węglowodanów (12,5 g). Stąd rośliny strączkowe, chociaż zapobiegają cukrzycy i są cennym wsparciem przy dietach odchudzających, nie są polecane niektórym chorym na cukrzycę. To, czy możesz jeść coś więcej niż bób (tego zwykle restrykcje nie obejmują) i w jakiej dawce, zależy od aktualnego stanu zdrowia, wyrównania poziomu cukru, etc. Stąd, jeśli masz problem z cukrzycą, kwestię strączków w diecie trzeba zawsze uzgodnić z diabetologiem. Zwykle udaje się ustalić ich bezpieczną sezonową dawkę.

Fasolka szparagowa - przyjaciółka kobiety

Właściwie większość zalet przypisanych zielonemu groszkowi, przypada też w udziale szparagówce. Nie można jej wprawdzie jeść na surowo, ale i ona dostarczy nam cennego błonnika (mniej , jednak też sporo: 3,9 g), witamin i minerałów. Samodzielnie nie doprowadzi nas do nadwagi, jednak obsmażana w głębokim tłuszczu z bułką tartą (kto takiej nie lubi?) już taka zdrowa nie jest. Jeśli z wody ci nie smakuje, postaraj się dodać do niej sporo aromatycznych ziół. Ułatwią procesy trawienne i nadadzą fasolce bardziej wyrazistego smaku.

O tym, jak bezpiecznym daniem jest fasolka szparagowa, jest choćby fakt, że można ją wprowadzać do dziecięcej zupki już w 7. miesiącu życia. Malec około roku może ugotowaną fasolkę jeść już samodzielnie. Istotne tylko, by była bez łyka i świeża. By się o tym przekonać już przy zakupie, strąk wystarczy przełamać. Świeży wydaje charakterystyczny trzask. Niestety, poza pierwszymi dniami sezonu fasolkę bez łyka trudno dostać. Trzeba je po prostu ściągać przed gotowaniem (zwykle to nietrudne - samo się "ciągnie" wraz z odcinaną końcówką).

Fasolka szparagowa dba o kobiety. Jest doskonałym źródłem kwasu foliowego, witaminy dbającej o prawidłowy rozwój układu nerwowego płodu, ale i emocjonalnej kondycji jego mamy, zwłaszcza po porodzie. To zielone warzywo obfituje także w fitoestrogeny, dlatego nie powinno go zabraknąć w diecie pań po czterdziestce. Gdy spada produkcja kobiecych hormonów, nieprzyjemne dolegliwości z tym związane mogą pojawić się już na długo przed menopauzą. Fitoestrogeny chronią przed uderzeniami gorąca, ale i osteoporozą.

Nie lubisz jajek? Nie szkodzi. Białko z jajek bez trudu zastąpisz tym z fasolki, a zarazem nie doładujesz się cholesterolem. Wręcz przeciwnie: fasolkowy błonnik skutecznie wiąże cząsteczki tłuszczu, obniżając poziom cholesterolu.
Źródło: gazeta.pl

Wpis: Polski Dietetyk Manchester 01617071983

 

 

Wednesday 26 June 2013

Poznaj nasze opinie: Znakomite koktajle - nie tylko źródło orzeźwienia

Dobrze schłodzone, pełne zdrowia, na pewno sprawdzą się w gorące dni.


Zarazem, w zależności od składników, pomogą się zrelaksować, bądź zregenerować, pobudzą, wzmocnią odporność.


Poznaj nasze cztery propozycje - moc dobrej energii.
Wzmocnij odporność truskawkami z kiwi

Truskawki, kiwi, gruszki, jogurt naturalny - to składniki koktajlu-pewniaka dla odporności. Proporcje? Po prostu tak, jak lubisz, ale na pół szklanki jogurtu optymalna dawka to szklanka truskawek, jedna gruszka i kiwi. Truskawki możesz lekko zmrozić: nie stracą zbyt dużo wartości odżywczych, a zarazem pozwolą na szybkie ochłodzenie w upał. Ostrożność muszą jednak zachować ci, którzy mają wrażliwe gardła.

Dlaczego to jest dobre?

Truskawki i inne dodatki w tym koktajlu mają na celu dostarczenie wzmacniającej układ immunologiczny witaminy C. Na nic jednak się zda, jeśli ostre wychłodzenie gardła spowoduje chwilowe zachwianie termoregulacji, w jej wyniku spadek odporności i przebudzenie "uśpionych" mikrobów. Truskawki z kiwi i gruszkami (niekonieczne, ale poprawiają smak, a zarazem dodają jeszcze cennej witaminy w koktajlu) zmiksuj w blenderze wraz z jogurtem naturalnym. Pamiętaj, że to one zapewnią zastrzyk dobrych bakterii probiotycznych, których nie ma w słodkim mleku. Probiotyki dbają o nasze jelita, a to w nich znajduje się centrum zarządzania odpornością.

Zregeneruj siły z jagodami i bananem

Jagody możesz mocno schłodzić. Dodaj do nich pokrojonego banana, łyżkę miodu. Całość zalej mlekiem o niskiej zawartości tłuszczu. Błyskawicznie staniesz na nogi!

Dlaczego to jest dobre?

Czarne jagody (nie jakieś tam amerykańskie) mają najwięcej antyoksydantów, czyli stanowią zbawienie dla osłabionego gorącem organizmu. Kochają nasze serca, chronią układ pokarmowy, pomagają ekspresowo usunąć wszelkie toksyny z organizmu. Banan to owoc bardzo pożywny. Sporo w nim cukru, naturalnego paliwa dla mózgu, który błyskawicznie się wchłania i wraz z krwią trafia do wszelkich komórek organizmu. Poprawia też nastrój, gdyż zawiera tryptofan, aminokwas przekształcany przez organizm w serotoninę, zwaną hormonem szczęścia. Miód nie dość, że jeszcze przyspieszy proces regeneracji, to jeszcze wspomoże układ odporności. Ten bywa nadwyrężony nie tylko jesienią i zimą. Skoki temperatur, zimna woda w jeziorze, obfitość mikrobów w jedzeniu - latem też bywamy narażeni na infekcje.

Obudź się z marchewką i ananasem

Klasyczny sok z marchwi, chociaż jest niewątpliwym źródłem młodości i energii, dla wielu osób jest po prostu zbyt mdły. Zarazem sam korzeń też jest niezwykle wartościowy, choćby ze względu na zawartość błonnika, a nie skorzystamy z niego stawiając na sam sok. Zatem, nie tylko w upalne dni, proponujemy marchewkę zmiksować. Najlepiej z ananasem (ewentualnie jego sokiem, by napój nie był zbyt gęsty), selerem (korzeniowym, bądź naciowym) i kiełkami pszenicy. Taki napój pobudzi nasz mózg do pracy, wyostrzy pamięć i apetyt na życie, a także poprawi urodę. Jest smaczny, chociaż optymalne proporcje składników najlepiej dobierać metodą prób i błędów. Lubisz koktajle bardziej słodkie, dodaj więcej ananasa. O ostrzejszym smaku? Przełam go selerem naciowym. Kieruj się własnym gustem, bo proporcje nie są aż tak istotne. Naturalnego zdrowia nie przedawkujesz.

Dlaczego to jest dobre?

Ananas nieprzypadkowo został doceniony przez producentów suplementów diety. My jednak postawmy na naturę. Dzięki zawartości enzymu bromelainy ten owoc ułatwia nam przyswajanie białek (i chroni szczupłą sylwetkę), ale i rozluźnia napięte mięśnie. Zatem, jeśli masz za sobą ciężką noc, a praca czeka, zacznij dzień takim koktajlem. Będzie łatwiej. Moc soli mineralnych i witamin z grupy B w składnikach naszej mieszanki pobudzi szare komórki do efektywnego wysiłku. Marchewka, z pomocą potasu i witaminy A oraz cennych barwników, zapewni także twojej skórze jędrność, gładkość i ładny kolor. A czyż dobry wygląd nie dodaje nam energii?

Ważnym dodatkiem w tym koktajlu jest lecytyna. Prawdziwe źródło młodości, wspomagające sprawność fizyczną, pamięć i koncentrację. Nie tak łatwo pozyskać ją z natury: znajdziesz ją jednak w orzechach, siemieniu lnianym i właśnie pszenicznych kiełkach.

Relaksuj się na zielono

Trudno znaleźć modny klub, który nie serwuje zielonych drinków. I dobrze, szczególnie, gdy kolor zawdzięczają naturze. Nie polecamy jednak więcej niż jednej porcji alkoholu w gorące dni, jeśli chcecie wrócić do domu na własnych nogach. Proponujemy natomiast bezalkoholowy zielony koktajl z kapusty włoskiej, pietruszki, selera naciowego i brokułów. Za dużo tej zieleni? Dla poprawy smaku można dodać marchew i pomidorki koktajlowe, zwłaszcza, że podkręcą i walory zdrowotne napoju.

Żeby koktajl nie był zbyt gęsty, a kawałki warzyw nie wchodziły w zęby, liście kapusty, seler, pietruszkę i marchewkę radzimy przepuścić przez sokowirówkę. Resztę zmiksować, ewentualnie pomidory wykorzystać do ozdoby drinka, ale potem, oczywiście, zjeść.

Dlaczego to jest dobre?

Wszystkie zielone warzywa mają znakomity wpływ na pracę wątroby, jelit, nawet na układ oddechowy. Są naturalnymi lekami na stres, głównie dzięki zawartości witamin z grupy B. W stresowych sytuacjach szczególnie szybko tracimy jedną z nich, kwas pantotenowy, zatem uzupełnienie niedoboru solidnym koktajlem pozwoli uniknąć znużenia i osłabienia.

Podenerwowani szybko tracą także magnez, a jego odpowiednia ilość jest niezbędna do zachowania wigoru i dobrego nastroju. Pietruszka i kapusta pomogą uzupełnić jego poziom. Równie ważny jest potas (przeciwstresowy przyjaciel serca), który zawierają pomidory i seler. Twój układ krążenia dostanie też wsparcie dzięki likopenowi z pomidorów. Wprawdzie najłatwiej go przyswoić, gdy pochodzi z warzyw podgrzanych, jednak i z surowych jest nie do pogardzenia.

 
Źródło: gazeta.pl

Wpis: Polski Dietetyk Manchester 01617071983

 

 

Poznaj nasze opinie: Substancje dodatkowe w żywności - sztuczne i niebezpieczne dla zdrowia?

Zdecydowana większość dostępnych na naszym rynku produktów spożywczych ma w swoim składzie substancje dodatkowe, oznaczane symbolem E i numerem indentyfikacyjnym wg systemu międzynarodowego INS (International Numbering System).


Co powienieneś wiedzieć o sztucznych słodzikach, barwnikach i polepszaczach? Co kryje w sobie E?


Każda z substancji dodatkowych, aby być dopuszczona do produkcji żywności, musi posiadać pozytywną opinię Komitetu Ekspertów FAO/WHO ds. Żywności, a w Unii Europejskiej - Europejskiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Żywności. Instytucje te poddają substancje ocenie pod względem ryzyka dla zdrowia konsumenta, wynikającego z ich spożycia. Obecnie zasady użycia substancji dodatkowych (tj. dawki, kategorie produktów, do których można je dodawać) określone są w obligatoryjnym dla wszystkich Państw UE rozporządzeniu Parlamentu Europejskiego i Rady (WE) Nr 1333/2008 z dnia 16 grudnia 2008 r.

Substancje dodatkowe, czyli co?

W powszechnej świadomości konsumentów określenie "substancje dodatkowe" jest synonimem przede wszystkim konserwantów, co nie do końca odpowiada stanowi faktycznemu. Substancje dodatkowe dzieli się na 26 kategorii, z czego dla przykładu można wymienić: barwniki, substancje słodzące, wzmacniacze smaku, stabilizatory, substancje konserwujące, polepszacze.

Szkodzą zdrowiu?

Kolejnym mitem powielanym przez konsumentów jest to, że dodatki do żywności są substancjami wytworzonymi w sposób sztuczny, ergo nie są one bezpieczne dla zdrowia. Tymczasem, wiele z substancji dodatkowych stosowanych przez przemysł spożywczy występuje w naturze np. kwas benzoesowy zawarty w malinach, śliwkach czy borówkach.

Zgodnie z rozporządzeniami unijnymi, producenci żywności muszą oznaczyć użycie substancji dodatkowych poprzez podanie symbolu E wraz z odpowiednim numerem indentyfikacyjnym oraz podanie funkcji technologicznej, którą dana substancja pełni w środku spożywczym.

Substancje słodzące - co powinieneś o nich wiedzieć?

Duże znaczenie w produkcji żywności "light", czy żywności o obniżonej wartości energetycznej lub bez cukru sprawują substancje słodzące. Wśród najbardziej znanych znajdują się:

1. Intensywne substancje słodzące (m.in.: acesulfam K E 950, aspartam E 951, sukraloza E 955). Ich słodkość wielokrotnie przewyższa siłę słodzącą sacharozy. Dlatego też, substancje te stosowane są w bardzo małych ilościach, tak więc nie mają wpływu na wartość energetyczną produktu.

Należy pamiętać, że produkty zawierające aspartam (E 951) lub sól aspartamu i acesulfamu (E 962) nie mogą być spożywane przez osoby chore na fenyloketonurię. Stąd też producenci są zobligowani przez prawo unijne do umieszczania stosownych informacji na opakowaniach.

2. Poliole (m.in: sorbitol E 420, ksylitol E 967) to substancje charakteryzujące się niższym poziomem słodkości niż sacharoza przy niższej wartości energetycznej. Nadmierne spożycie produktów zawierających poliole może powodować zakłócenia perystaltyki. Na etykietach produktów zawierających poliole w stopniu przekraczającym 10% musi być zamieszczona adnotacja, że spożycie tych produktów w nadmiernych ilościach może mieć efekt przeczyszczający.

Produkty, do których zastosowano substancje słodzące muszą być oznakowane, że produkt zawiera substancje słodzące. W przypadku dodatku zarówno cukru, jak i substancji słodzących - taka informacja musi znajdować się na etykiecie produktu.

Barwniki - aby produkt pięknie się prezentował

Aby produkt spożywczy miał bardziej atrakcyjny wygląd, do produkcji często wykorzystuje się barwniki. Mogą się one znaleźć w produktach takich jak: wyroby cukiernicze, wyroby ciastkarskie, pieczywo cukiernicze, desery, lody, napoje bezalkoholowe. Na etykietach produktów, które zawierają następujące barwniki: żółcień pomarańczową (E 110), żółcień chinolinową (E 104), azorubinę (E 122), czerwień Allura (E 129), tartrazynę (E 102), czerwień koszenilową (E 124) pojawia się dodatkowa informacja o możliwym szkodliwym wpływie tych barwników na aktywność i skupienie uwagi u dzieci.

Zabijają drobnoustroje, ale nie należy ich spożywać w nadmiarze

Warto zauważyć, że niekiedy użycie substancji dodatkowych do produktu spożywczego jest koniecznością, aby móc zapewnić odpowiednią jakość i bezpieczeństwo wyrobu. Przykładem są wędliny peklowane, do produkcji których wykorzystuje się azotyny (E 249-E 250), które skutecznie hamują drobnoustroje odpowiadające za powstawanie toksycznego jadu kiełbasianego. Należy jednak pamiętać, że nadmierne spożywanie produktów zawierających substancje dodatkowe może wiązać się z potencjalnym ryzykiem dla zdrowia. Dlatego wskazane jest stosowanie urozmaiconej diety, wybieranie żywności jak najmniej przetworzonej, przestrzeganie zasad dobrego żywienia, a przy wyborze produktów spożywczych - kierowanie się informacjami umieszczonymi na etykietach.
Źródło: gazeta.pl

Wpis: Polski Dietetyk Manchester 01617071983

 

Tuesday 25 June 2013

Poznaj nasze opinie: Aleksytymia: źródło wojny damsko-męskiej?

On "w ogóle cię nie rozumie"?


To możliwe!


Analfabetyzm emocjonalny jest dość częstym zjawiskiem. Osoba nim dotknięta ma trudności z nazywaniem i wyrażaniem uczuć. Czasem dotarcie do nich bywa możliwe dopiero z pomocą psychoterapeuty.

Jeśli związałaś się z mężczyzną, który sprawia wrażenie wyjątkowo logicznego i rozsądnego, przyjrzyj się uważniej, czy tak jest w istocie. Zwłaszcza, gdy na co dzień wieje od niego chłodem. Możliwe, że jego lekceważący stosunek do emocjonalnych uniesień, twoich "humorów" i "fantazji", to w rzeczywistości skutek ograniczonej wyobraźni, nieufności wobec uczuć własnych i cudzych, strachu przed miłością. Z osobą dotkniętą aleksytymią trudno porozumieć się najbliższemu otoczeniu, chociaż w opinii dalszych znajomych czy pracodawców nie ma ona zaburzeń emocjonalnych. Potrzebuje ona pomocy, gdyż jest szczególnie zagrożona depresją, skłonna do nałogów, a nawet psychoz i agresji.

Znana sprawa

Oficjalnie pojęcie aleksytymii do psychologii rozwojowo-poznawczej wprowadzono w latach siedemdziesiątych XX wieku, jednak już pierwsi psychoanalitycy mówili o analfabetach emocjonalnych. Dziś termin ten, jako "niepoprawny", odchodzi do lamusa, chociaż dość precyzyjnie oddaje istotę problemu. Aleksytymikiem może być kobieta, jednak statystycznie nie zdarza się to zbyt często. Możliwe, że mężczyźni nie dostrzegają łatwo problemu partnerki, uznając, że jej ograniczona wylewność to nawet zaleta. Tymczasem aleksytymicy są uciążliwi nie tylko dla innych, ale i dla siebie samych. Nie nawiązując porozumienia z własnym wnętrzem, trudniej radzić sobie z codziennymi problemami i docenić radości.

Rozpoznanie

Pierwszy dzień w pracy. Czujesz, że pocą ci się dłonie, drżą łydki, rumieniec oblewa policzki. Rozumiesz, że to naturalne reakcje organizmu na stres. Emocjonalny analfabeta ocenia sytuację zupełnie inaczej. Prędzej sprawdzi, czy kaloryfery nie są za mocno rozkręcone, niż przyzna, że zwyczajnie, po ludzku, się boi. Chętniej uzna, że ma uczulenie na sąsiada (stąd ten rumień), niż pojmie, że krępują go nowe znajomości.

Kiedy aleksytymika dopadnie miłość, wybranka serca nie powinna liczyć na serenady pod oknem, bukiety róż, czy choćby płomienne wyznanie sms-em. Zamglony wzrok aleksytymik będzie chciał leczyć u okulisty, skołowaciały język wytłumaczy sobie zmęczeniem, a bicie serca, na twój widok, pogonią za autobusem. Zadurzenie to ostatnia rzecz, jaką weźmie pod uwagę.

W głębi duszy osoba dotknięta takim zaburzeniem wie, że proste wytłumaczenia nie są prawdziwe. Czasem nawet uświadamia sobie, co czuje. Wierzy jednak święcie, że kierowanie się emocjami jest niebezpieczne, wręcz destrukcyjne. Strach, że nad uwolnionymi uczuciami nie da się zapanować, zmusza do dławienia ich, konsekwentnego ukrywania.

Samotność

"Wszyscy kłamią, a miłość, bliskość i oddanie to iluzja" - zdaje się myśleć aleksytymik, dlatego jest nieszczęśliwy i samotny. Jeśli pozwoli sobie na "chwilę słabości", starannie ją tuszuje: agresją, ironią, albo racjonalizmem. Gdy zdarzy mu się radośnie przekomarzać z dzieckiem, zaraz potem trzy razy sprawdzi jego pokój i surowo skarci za papierek na podłodze. Po upojnym weekendzie z ukochaną opowie o walorach zdrowotnych nieskrępowanego seksu. Gdy kupi ci prezent, na pewno nie będzie to szałowa bielizna. Prędzej mop, albo miniaturowa latarka.

Życie bez zaufania i ciepła z czasem frustruje i rozczarowuje, dlatego wśród mężczyzn dotkniętych aleksytymią tak wielu alkoholików, lekomanów, a nawet samobójców. Zwykle ich nagle zauważalne problemy są szokiem dla otoczenia. Ktoś, kto wydawał się chłodny i racjonalny, nagle przegrywa w obliczu banalnych przeciwności losu. Mężczyźni z aleksytymią nastawieni są na rozwiązywanie zadań. Gdy te ich przerastają, szybko dochodzi do załamania. Bez poznania siebie właściwie niemożliwe jest odkrycie prawdziwych przyczyn porażki. Stąd skłonność do obwiniania otoczenia, "złego losu", "układów", najbliższych.

Lekcje ciepła

Osobom obdarzonym zdolnym do abstrakcyjnego myślenia i fantazjowania żyje się lepiej. Bywają one kluczem do rozwiązywania wielu trudnych sytuacji, spojrzenia na problem z innej strony. Aleksytymik, czyli osoba z zablokowaną wyobraźnią, bywa człowiekiem sukcesu, ale nieraz jedynie do pierwszej porażki. Brak motywacji, entuzjazmu i nadziei sprawia, że poukładany dotąd świat rozpada się na kawałki.

Niełatwo przekonać osobę z tym zaburzeniem, że potrzebuje pomocy. Dopóki pozornie radzi sobie w życiu, wszelkie uwagi na swój temat przyjmuje niechętnie, z lekceważeniem. Gdy przychodzi klęska o rozmowę jeszcze trudniej.

Jeśli zależy ci na twoim aleksytymiku, próbuj. Chociaż będziesz miała wrażenie, że nic do niego nie dociera, na pewno zastanowi się nad tym, co mówisz. Emocjonalny analfabeta bywa piekielnie inteligentny (chociaż społecznie - nie), a jeśli przebiłaś się, choćby częściowo przez jego pancerz, możesz go przekonać. Bojąc się utraty ciebie, czyli porażki, może być bardziej skłonny do współpracy.

Aleksytymia zwykle jest leczona podczas psychoterapii. Zajęcia mają na celu naukę odczytywania emocji otoczenia, a z czasem i własnych, jak w zaburzeniach ze spektrum autyzmu. Okazuje się, że serdeczności i okazywania ciepła można się nauczyć. Także kochania siebie. Po pewnym czasie wyuczone zachowania stają się automatyczne. I chociaż mało prawdopodobne, że twój odmieniony facet stanie się niepoprawnym romantykiem, ale niewykluczone, że w waszym domu zrobi się znacznie cieplej. Pamiętacie Kaja zamienionego przez Królową Śniegu? Trudno było wyjąć odłamki lodu z jego serca, ale w końcu się udało i uleczono małego aleksytymika.

 
Źródło: gazeta.pl

Wpis: Polski Psycholog Manchester 01617071983

 

Monday 24 June 2013

Poznaj nasze opinie: Ile płynów potrzebuje twoje dziecko?

Powszechna stała się świadomość, że osoba dorosła powinna codziennie wypijać przynajmniej dwa litry płynów, niezależnie od pory roku.


Zdecydowanie mniej wiemy o potrzebach dzieci, chociaż, paradoksalnie, to właśnie one są w większym stopniu narażone na odwodnienie i inne, niekorzystne konsekwencji niewłaściwego nawodnienia.


Tylko jedna trzecia Polaków pilnuje, by ich dzieci wypijały codziennie odpowiednią ilość płynów. Aż 62% deklaruje, że ich dziecko pije dopiero wtedy, gdy odczuwa pragnienie, chociaż specjaliści podkreślają, że jest ono pierwszym sygnałem odwodnienia.

Już dziewięciolatek powinien wypijać mniej więcej tyle, co osoba dorosła (średnie dobowe zapotrzebowanie na wodę wynosi ok. 2 l dla kobiet i 2,5 litra dla mężczyzn). Oczywiście w zależności od budowy dziecka - te drobnej budowy mogą pić nieco mniej, chociaż nie są to duże różnice. Norma dla kilkulatków po trzecich urodzinach to 1,6 litra (ponad 6 szklanek), dla młodszych dzieci niewiele mniej (patrz tabelka). Z badań przeprowadzonych przez Millward Brown SMG KRC wynika, że rodzice nie są w stanie określić, ile wypija ich dziecko.

Mniej pije? Mniej sika!

Dopóki dziecko jest karmione piersią na żądanie, zwykle nie ma problemów z podażą płynów, bo taki mały człowiek, kierujący się jeszcze instynktem, a nie złymi nawykami, zazwyczaj potrafi zadbać o swoje potrzeby. Ważne oczywiście, by karmiąca mama spożywała jej odpowiednio dużo.

Schody pojawiają się wtedy, gdy zachoruje lub nieco podrośnie i za dostarczanie płynów odpowiadają rodzice. W przypadku poważnych stanów chorobowych, a nawet "banalnej" biegunki czy wymiotów, spowodowanych infekcją wirusową, niejednokrotnie jedynym sposobem skutecznego nawodnienia małego dziecka bywają kroplówki. Na co dzień: nasz rozsądek.

Rodzice powinni zwracać szczególną uwagę na to, ile piją ich dzieci. W rzeczywistości jest jednak inaczej, ponieważ od małego dziecko jest zniechęcane do picia - jest to zauważalne już w przedszkolu. Kiedy dziecko ma jeszcze problem z "wołaniem siku", przymykamy oko na to, że za mało pije, szczególnie, gdy wybieramy się na spacer, w podróż, etc. Tymczasem zmoczone spodnie to naprawdę mniejszy problem niż wypracowanie nawyku picia za mało.

Skutki niedoborów płynów odczuwalne są przez całe życie. Współczesna dieta, obfitująca w żywność przemysłowo przetworzoną zawierającą sporo substancji, których usunięcie wymaga spożycia dodatkowych ilości płynów, zachęca do picia więcej niż przodkowie. Tymczasem... Nawet najmniejsze dzieci spożywają za dużo soli, bo obfituje w nią pieczywo i wypieki, a także produkty konserwowane. "Nadmiar spożywanej w dzieciństwie soli może być w dorosłym życiu przyczyną nadciśnienia tętniczego i chorób serca. O to samo podejrzewa się też niemowlęce odwodnienie w przebiegu np. biegunki czy wymiotów" - przestrzega Ryszard Gellert, członek Rady Naukowej Europejskiego Instytutu Nawodnienia, nefrolog z Kliniki Nefrologii CMKP Szpitala Bielańskiego w Warszawie.

Zbyt zajęte, by pić

Specjaliści Europejskiego Instytutu Nawodnienia ostrzegają, że dzieci i niemowlęta są szczególnie narażone na odwodnienie, ponieważ w porównaniu z dorosłymi, zawartość wody w ich organizmie jest większa (u noworodków wynosi ok. 75% masy ciała). Niemowlęta i dzieci potrzebują wody, aby uzupełniać braki powstałe na skutek oddychania, pocenia się, oddawania moczu oraz intensywnego rozwoju organizmu. Biegunki i wymioty, które są dość częstym zjawiskiem u dzieci i niemowląt, mogą doprowadzić do odwodnienia, jeśli braki wody nie zostaną szybko uzupełnione.

Niemowlęta nie potrafią jasno komunikować swoich potrzeb, a starsze dzieci mogą być zbyt pochłonięte tym, co robią, aby pamiętać o piciu. Niezwykle ważne jest więc, by zapobiegać ich ewentualnemu odwodnieniu, nie tylko w okresie letnim lub podczas choroby, ale także jesienią i zimą, gdy przebywamy w zamkniętych, ogrzewanych pomieszczeniach.

Nie zmuszać, a zachęcać

Według prof. Małgorzaty Kozłowskiej-Wojciechowskiej z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, rodzice i opiekunowie powinni dbać o to, by podawać dziecku płyny regularnie przez cały dzień.

Wiemy, że najłatwiej napić się wodą i wiele dzieci, które mają z nią kontakt od wczesnego dzieciństwa, naprawdę chętnie ją pije. Jeśli jednak twój malec ma już "zepsuty" smak i woda mu nie smakuje, warto podawać soki (rozcieńczone), kompoty, herbatki. Pamiętajmy, że płynów dostarczają także zupki. To nieprawda, że maluchy "domagają się" dosładzania napojów. Najczęściej nie, jeśli ich tego nie nauczymy. Naturalny smak wielu owoców i warzyw zaspokaja dziecięce zapotrzebowanie w tym zakresie. Nauczyliśmy już? Starajmy się maksymalnie ograniczać cukier (glukozę) - do poziomu, w którym dziecko jest w stanie napój zaakceptować. Warto stale jego dawkę ograniczać w sposób niemal niezauważalny.

"Należy także pamiętać o tym, że aż 20-30% zapotrzebowania na wodę pokrywa pokarm, dlatego warto zachęcać dzieci do jedzenia warzyw i owoców, które odznaczają się wysoką zawartością wody i tym samym także biorą udział w nawadnianiu organizmu" - podpowiada prof. Kozłowska-Wojciechowska.

Dzienne zapotrzebowanie na płyny wg Panelu ds. Produktów Dietetycznych, Żywienia i Alergii Europejskiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA):



 
Źródło: gazeta.pl

Wpis: Polski Lekarz Pediatra Manchester 01617071983

Poznaj nasze opinie: Woda z butelki: wiesz, co pijesz?

Stołowa, mineralna, a może źródlana?


Nisko czy wysoko zmineralizowana?


Naprawdę nie powinno ci być wszystko jedno, bo to, co jednemu służy, drugiemu może zaszkodzić. Wody butelkowane zasadniczo są czyste i bezpieczne, ale ich wpływ na zdrowie może różnić się wyraźnie.

Woda z butelki? Niekoniecznie! Szwedzi chociażby bez obaw piją kranówę, a powszechnie w sprzedaży są przede wszystkim wody smakowe i gazowane, bo na "zwykłą" wodę, ale z butelki, w zasadzie nie ma popytu. W Polsce zalecamy jednak zapomnieć o takim rozwiązaniu, nie tylko ze względu na smak wody z wodociągów, ale jej jakość. Nie dość, że jest pozbawiona cennych składników, to nadmiar chloru używany do jej oczyszczania ma negatywny wpływ na układ krążenia i krzepliwość krwi. Wprawdzie ostatnio mówi się o znacznej poprawie jakości wody w stolicy. Czy aż takiej, by korzystnie wpływała na zdrowie? Kto chce, niech wierzy - rury w końcu stare, więc to, co w kranie, to nie to, co "wyszło" z wodociągów.

Żeby nie było wątpliwości: woda z kranu nadaje się do picia (chyba, że aktualne komunikaty władz temu przeczą), ale to jeszcze nie oznacza, że jest musi być zdrowa. To jak z konserwantami: dodaje się je do żywności legalnie, ale chyba nikt nie ma wątpliwości, że nasycone nimi jedzenie jest warte polecenia.

Oferta wód butelkowanych jest ogromna. Z założenia wszystkie są czyste zarówno pod względem chemicznym, jak i mikrobiologicznym. Wielu z nas przy zakupach kieruje się przede wszystkim ceną, ewentualnie marką czy funkcjonalnością opakowania. To trochę za mało, by postawić na konkretną wodę.

Ważne nazwy

Woda wodzie nierówna. Przy wyborze jednak nie musisz kierować się intuicją. Sporo wiedzy dostarcza już informacja o rodzaju wody. Wprawdzie w ubiegłym roku w mediach (głównie w internecie) toczył się spór o wpływie nowego rozporządzenia ministra zdrowia na zawartość, a przede wszystkim jakość tego, co oferują producenci (więcej na ten temat czytaj tutaj ), jednak realnie nic się nie zmieniło. Przypominamy zatem obowiązujące definicje wody leczniczej, mineralnej, źródlanej i stołowej. te określenia nie są bowiem zamiennikami!

Wody mineralne: są czerpane z podziemnych, głębokich zbiorników, do których nie przenikają żadne szkodliwe substancje. Przelewa się je do butelek w miejscu pobrania, wymagają specjalnego certyfikatu jakości. Wody mineralne zawsze zawierają korzystne dla zdrowia minerały, zazwyczaj magnez, jod, żelazo, wapń, sód, fluor. Na etykiecie jest informacja o stopniu zmineralizowania. Woda nisko zmineralizowana zawiera do 500 mg pierwiastków w litrze, średnio zmineralizowana: od 500 do 1500 mg, a wysoko zmineralizowana ma więcej niż 1500 mg minerałów na litr.

Wody źródlane: również wydobywane są z warstw podziemnych, ale płytszych. Naturalna zawartość składników mineralnych nie musi być w nich stała. Zazwyczaj są to wody średnio lub nisko zmineralizowane.

Wody stołowe: to czyste wody (zwykle gazowane), mineralizowane naturalnie, ale i sztucznie. Powstają w wyniku zmieszania wody źródlanej albo pitnej wody podziemnej z naturalną wodą mineralną, solami mineralnymi czy też innymi składnikami mineralnymi.

Wody lecznicze: najlepiej pić je po konsultacji z lekarzem. Zazwyczaj delektujemy się nimi w znanych uzdrowiskach, korzystając ze specjalnych pijalni wód. Są jednak również dostępne w butelkach i kartonach. Termin "woda lecznicza" oznacza, że jej skuteczność w łagodzeniu bądź leczeniu konkretnych dolegliwości została potwierdzona badaniami naukowymi. Wody takie zawierają w litrze ogółem nie mniej niż 1000 mg składników mineralnych. Często jednego konkretnego składnika jest nieproporcjonalnie dużo w stosunku do innych wód. Rodzaj, a także proporcje pierwiastków w litrze wody, jest ściśle określony oraz niezmienny.

Stopień mineralizacji

Tylko pozornie woda wysoko zmineralizowana jest najlepsza dla zdrowia. Na co dzień, dla osób zdrowych, przeznaczone są wody średnio i nisko zmineralizowane oraz butelkowane wody źródlane. Dobrze, gdy jest w nich sporo magnezu, gdyż koi on nerwy, wapnia (by wzmocnić kości) i potasu, wpływającego pozytywnie na pracę serca. Uwaga! Takie wody nie mają na celu zapewnić nam pełną dawkę minerałów: stanowią uzupełnienie zdrowej, racjonalnej diety. Na zawartość potasu szczególnie powinni zwrócić uwagę kawosze i miłośnicy herbaty: te napoje skutecznie go wypłukują z organizmu.

Wody nisko zmineralizowane nadają się doskonale do przygotowywania posiłków. Najwygodniej kupować je w dużych pojemnikach, bo wówczas nie czyszczą boleśnie kieszeni. Są zalecane dla małych dzieci, kobiet w ciąży oraz karmiących piersią, wyłącznie nisko zmineralizowane. W przypadku tych osób inne wody mogą być stosowane tylko na wyraźne polecenie lekarza. Nadmiar minerałów może być naprawdę niebezpieczny: choćby nadmiernie obciążając niedojrzałe jeszcze nerki dziecka. Ostrożność muszą zachowywać i osoby dorosłe, jeśli ich układ moczowy nie pracuje prawidłowo: w przypadku kamicy inna woda może problem pogłębić. Wybierając wodę nisko zmineralizowaną najlepiej postawić na taką, którą poleca Centrum Zdrowia Dziecka, bądź Instytut Matki i Dziecka.

Wody średnio zmineralizowane są wskazane w czasie upałów, a także podczas wzmożonego wysiłku fizycznego, np. na siłowni, podczas joggingu. Pozwalają uzupełnić niedobory wapnia, magnezu i sodu, minerałów, które tracimy wraz z potem. Uwaga! Wody o wysokiej zawartości sodu są jednak niewskazane w przypadku osób cierpiących na nadciśnienie, z chorobami układu krążenia i o podwyższonym poziomie cholesterolu. Zatem, jeśli intensywnie ćwiczysz, by pokonać nadwagę i niewykluczone, że masz problemy ze zdrowiem, dobierz wodę z dietetykiem. Podstawowa zasada jest jednak taka, by stawiać na wody niskosodowe, czyli takie, które zawierają mniej niż 100 mg tego pierwiastka na litr.

Nim sięgniesz po wodę wysoko zmineralizowaną, bądź leczniczą, poradź się lekarza. Fakt, możesz je kupić bez ograniczeń, ale nadmiar nawet zdrowych rzeczy szkodzi. Takie wody są pomocne w leczeniu wielu schorzeń, ale i wtedy, gdy rozsądnie korzystasz z ich dobrodziejstw.

Na gazie?

Chociaż sporo osób uważa, że wody gazowane są smaczniejsze, warto pamiętać, że nie służą zdrowotnie każdemu, zwłaszcza, gdy są sztucznie nasycane dwutlenkiem węgla. Taka woda nie powinna być serwowana dzieciom, gdyż może hamować apetyt, a także jest zwiększone ryzyko zakrztuszenia się nią. Sportowcom utrudnia oddychanie i może nawet wywołać wymioty. Nie powinny po nią sięgać osoby z chorobą wrzodową, zespołem jelita drażliwego, cierpiące na zaparcia. Gaz u każdego może podrażniać żołądek, powodować wzdęcia, nieprzyjemne odbijania, a także bóle brzucha.

Wiedza z etykiety

Dietetycy zalecają, by nie przywiązywać się do jednej marki wody. Ich skład jest zróżnicowany i praktyka pokazuje, że najbardziej korzystnie jest zmieniać wodę mniej więcej co miesiąc, by w perspektywie dostarczyć organizmowi wszelkich potrzebnych pierwiastków, zawartych w dostępnych wodach, we właściwych proporcjach.

Z etykiety na butelce powinieneś dowiedzieć się, kto wodę wyprodukował i jak, w razie potrzeby, z producentem się skontaktować, a także z jakiego źródła woda została pobrana i do kiedy nadaje się do spożycia. Warto zaufać firmom, które podają też dokładny skład mineralny wody, a także uzyskały pozytywną opinię zaufanych kontrolerów jakości, np. PZH.

Według potrzeb

Masz nadwagę i jesteś aktualnie na diecie? Wody Jodis czy Vitalinea przyspieszą przemianę materii, a zarazem pomogą uniknąć anemii. Poziom cukru i cholesterolu we krwi obniża woda lecznicza Henryk z Wysowej, czy Małgosia z Muszyny. Dla zagrożonych osteoporozą jest Marysieńka z Cieplic, Piwniczanka i Krystynka. Przy problemach z wątrobą i dla wrzodowców zaleca się picie Wielkiej Pieniawy czy Zubera z Krynicy. Można tak długo wymieniać... Przypominamy jednak zasadę: "leczenie" na własną rękę może być szkodliwe, więc, jeśli chcesz stosować wodę leczniczą czy wysoko zmineralizowaną, albo masz problemy ze zdrowiem i szukasz najlepszej akurat dla siebie, poradź się lekarza pierwszego kontaktu, prowadzącego lekarza specjalisty, bądź dietetyka. W uzdrowiskach dawkowanie wody leczniczej zazwyczaj ustala lekarz balneolog.
Źródło: gazeta.pl

Wpis: Polski Dietetyk Manchester 01617071983

Sunday 23 June 2013

Poznaj nasze opinie: Torbiele jajników u noworodków i dzieci

Czy torbiele jajników mogą pojawiać się już u dzieci, a nawet u noworodków? Zdecydowanie tak.


Bardzo często można je dostrzec podczas rutynowych badań, na przykład USG.


Przeczytaj więcej o konsekwencjach wykrycia torbieli u dziecka oraz o ich przyczynach.
W dzisiejszych czasach, w związku z rozwojem techniki oraz dostępnością pacjentów do badania USG, coraz częściej wykonuje się je rutynowo już u noworodków w celu stwierdzenia ewentualnych wrodzonych nieprawidłowości i wad. Zazwyczaj ultrasonografista nie opisuje jajników dziecka, gdyż z reguły trudno je uwidocznić (jajniki noworodka ważą po ok. 0,3 g i mają długość nie przekraczającą 1 cm). Czasami udaje się jednak zobaczyć jajniki i zdarza się, że USG pokaże obecne na nich torbiele.
Co dalej?

Matki dzieci, u których wykryto torbiel jajnika mogą być zaniepokojone tym faktem oraz zastanawiać się, jaki wpływ ta zmiana będzie miała na dalszy rozwój dziecka. Nie należy wpadać w panikę. Większość stwierdzanych zmian o charakterze torbieli są to zmiany łagodne, które często ustępują samoistnie. Trzeba więc po prostu zachować jedynie czujność i kontrolować „znalezisko”, wykonując regularne badania USG. Bardzo prawdopodobne, że już po kilku tygodniach–miesiącach po torbieli nie będzie śladu. Dopiero jeśli torbiel nie zniknie, a zacznie się powiększać lub będzie dawać o sobie znać w postaci dolegliwości bólowych i uciskowych, ginekolog zacznie rozważać ewentualne leczenie zabiegowe.

Torbiele jajników zdarzają się dość często jako zmiany wrodzone lub zaczynają się rozwijać w okresie wczesno-dziecięcym. Częstość ich występowania wzrasta niewątpliwie z wiekiem, zwłaszcza po wejściu w okres dojrzewania i rozpoczęciu przez dziewczynki regularnego miesiączkowania, co związane jest z najczęstszą przyczyną powstawania cyst – zaburzeniami równowagi hormonalnej organizmu i problemami z prawidłową owulacją. Tworzą się wtedy torbiele pęcherzykowe.

Matki dziewczynek, u których stwierdzono torbiele powinny zadbać o regularne wizyty kontrolne swoich córek u ginekologa.
Przyczyny

Większe prawdopodobieństwo wystąpienia torbieli jajnika już w wieku dziecięcym istnieje u córek kobiet, które same miały torbiele jajników. Naukowcy są zdania, że skłonności do powstawania torbieli są dziedziczne. Jeśli u matki występowały torbiele, jest większe prawdopodobieństwo ich wystąpienia u córki. Oprócz czynników genetycznych za powstawanie torbieli jajników odpowiedzialnych jest także cały szereg innych, nie do końca jeszcze zidentyfikowanych faktorów.

Autor: lek. Rafał Marszałek
Źródło: wieszjak.pl
Wpis: Polski Lekarz Ginekolog Manchester - Polska Przychodnia Eccles - tel. 0161 707 1983

Saturday 22 June 2013

Poznaj nasze opinie: Jak kształtuje się negatywny obraz ciała u młodzieży?

W okresie dorastania młodzież, a szczególnie dziewczęta, bywają często niezadowolone ze swojego wyglądu i zmieniającego się kształtu ciała.


Na negatywny obraz ciała duży wpływ mają media i rodzice.


Fragment książki „Depresja u dzieci i młodzieży”.

„Ja” cielesne – realne czy idealne?

Poczucie nieatrakcyjności fizycznej oraz niezadowolenie ze swojej sylwetki i wyglądu mają szczególnie duży wpływ na samoocenę i dlatego mogą wyjaśniać wyższą depresyjność u dziewcząt, gdy wchodzą one w okres dorastania. Przeobrażenia dziecka w osobę dorosłą wiążą się z gwałtownymi, a zarazem najbardziej dostrzegalnymi zmianami w wyglądzie zewnętrznym. Właśnie w tym czasie, gdy zmiany w budowie ciała stają się intensywne, dorastający zaczynają coraz bardziej koncentrować się na własnym wyglądzie. Rozpoczyna się proces porównań obrazu własnego ciała (realne „ja” cielesne) z nieosiągalnymi, wyidealizowanymi wzorcami sylwetek lansowanych w mediach (idealne „ja” cielesne). Konfrontacja taka najczęściej wpływa na niekorzyść, staje się źródłem dyskomfortu, obniżenia poczucia własnej wartości i wielu negatywnych emocji.
Poczucie własnej wartości u dziewcząt

Dorastający, którzy spostrzegają siebie jako odmiennych pod względem fizycznym od stereotypu kulturowego, mają wyraźnie obniżoną samoocenę. Poczucie własnej wartości jest silnie związane z wyglądem szczególnie u dziewcząt, które mają skłonność do łączenia właściwości fizycznych z cechami psychicznymi. U dziewcząt poczucie własnej wartości kształtuje się na podstawie własnej atrakcyjności, popularności oraz relacji interpersonalnych.

Wpływ rodziców

Na negatywną postawę wobec ciała mają duży wpływ ukształtowane w dzieciństwie przekonania o własnej atrakcyjności oraz styl socjalizacji związany z perfekcjonistyczną postawą rodzicielską. Charakteryzuje się ona rozwijaniem u dziecka potrzeby rywalizacji, nadmiernie uporczywym kontaktem oraz używaniem wzmocnień negatywnych. Takie postępowanie rodziców przyczynia się do powstania negatywnego, zaniżonego obrazu swoich cech, zdolności i umiejętności, prowadząc w ostateczności do uznania siebie za osobę nieatrakcyjną fizycznie. Dążenie do doskonałości objawiać się zatem będzie działaniami mającymi na celu poprawę swojej fizyczności. Postawa dziewcząt wobec swojego ciała jest modelowana w dużej mierze przez matki. Badania pokazują również, że dzieci w okresie dorastania, których rodzice nie akceptują ich seksualności, mają dużo bardziej negatywną postawę wobec swojego ciała i przejawiają bardziej zaburzony jego obraz.

Fragment książki „Depresja u dzieci i młodzieży. Analiza systemu rodzinnego – ujęcie kliniczne”, Wioletta Radziwiłłowicz.
Jeżeli masz wątpliwości, pytania lub chcesz aby twoje dziecko spotkało się ze specjalistą w tym zakresie, Polska Przychodnia Manchester dysponuje specjalistą psychologiem dziecięcym. Rejestracja telefoniczna w poradni czynna jest codziennie od 8:00 do 22:00. Numer kontaktowe to 0844 209 2149, 07955 280 690 lub 0161 707 1983. Możesz też napisać do nas maila w sprawie dostępności i cen wizyt na adres: rejestrcja@polska-przychodnia.eu

Wpis: Polski Lekarz Rodzinny w Manchesterze - Polska Klinika Eccles - tel. 07955 280 690

Poznaj nasze opinie: Sobotnie przyjęcia lekarzy

Sobotnie przyjęcia stomatologiczne oraz laboratorium


Dzisiaj, 22.06.2013 do Państwa dyspozycji w Polskiej Przychodni w Manchesterze jest lekarz chirurg stomatologiczne dr Marian Jerusłanowski.


Zęby od kuchni, czyli dieta na piękny i zdrowy uśmiech Zęby od kuchni, czyli dieta na piękny i zdrowy uśmiech

Wizyty dostępne są od godziny 12:00 do wieczora. Aby zarejestrować się na wizytę prosimy o kontakt pod numerem 07955 280 690
Ponadto przez cały weekend czynne będzie nasze laboratorium badań medycznych oraz pracownia EKG. Aby zarejestrować się prosimy o kontakt z naszą recepcją od godziny 8:00 do 22:00 codziennie pod jeden z podanych numerów telefonów 0161 707 1983, 0844 209 2149, 07955 280 690 lub o wypełnienie formularza Kanotakotwego

Polska Przychodnia w Manchesterze na Eccles zaprasza serdecznie
http://Polska-Przychodnia.eu

 

Polski Dentysta Polski Dentysta

Friday 21 June 2013

Poznaj nasze opinie: Tomografia komputerowa

Tomografia komputerowa to jedno z najczęściej wykonywanych badań diagnostycznych.


Dzięki niemu możliwe jest uzyskanie trójwymiarowego, bardzo dokładanego obrazu badanego organu.


Badanie jest rodzajem tomografii rentgenowskiej, przy jego wykonaniu wykorzystuje się ruch lampy rentgenowskiej. Można je wykonywać przy diagnozie praktycznie wszystkich schorzeń. Pomaga w diagnostyce urazów, zmian w obrębie ośrodkowego układu nerwowego (zawroty głowy, padaczka), zmian patologicznych (nowotworowych) w okolicach układu limfatycznego (węzły chłonne szyi), schorzeniach wzroku, zmianach w kończynach oraz w płucach. Tomografia umożliwia uwidocznienie struktur śródczaszkowych. Wykorzystuje się ją w przypadku podejrzenia udaru mózgu, pozwala wykryć guzy podczaszkowe oraz krwawienie pourazowe. Wykonywana jest jedynie na polecenie lekarza.

Przygotowanie do badania

Przed rozpoczęciem badania konieczne jest przeprowadzenie wywiadu. Na jego podstawie ocenia się czy może ono zostać wykonane u danego pacjenta. Tomografii komputerowej nie zleca się u osób uczulonych na czynnik jonizujący wykorzystywany do badania oraz u kobiet w ciąży.

Przygotowanie do badania zależne jest od tego, której części ciała lekarz chce się przyjrzeć. Stałym elementem (z wyjątkiem urazów kości) jest konieczność bycia na czczo w czasie badania. Pacjent nie może przyjmować pokarmów stałych na 4-6 godzin przed tomografią. Dodatkowo w przypadku badań, które wymagają podania środka kontrastującego, organizm musi być dobrze nawodniony (minimum 0,5 litra płynów, najlepiej wody niegazowanej). W przypadku badań np. miednicy mniejszej, na dzień przed tomografią pacjent zażywa środki przeczyszczające.

Opis badania

Tomograf komputerowy zbudowany jest ze stołu, ganty (obręczy), w której umieszczona jest lampa rentgenowska oraz z konsoli służącej do programowania badania. Pacjent kładzie się na stół, wokół stołu obraca się obręcz wykonująca pod różnym kątem zdjęcia badanej części ciała. Mimo że badanie jest nie inwazyjne i bezbolesne, to dla części pacjentów kłopotliwe jest wytrzymanie, nieruchomo, w jednej pozycji nawet 20 minut. Najkrótsze jest badanie klatki piersiowej. Trwa zaledwie kilkanaście sekund, ponieważ zdjęcie wykonuje się w czasie jednego oddechu.

Zdarza się, że specyfika badanego obszaru wymaga podania kontrastu. Najczęściej aplikowany jest dożylnie, zdarzają się jednak przypadki gdy podaje się go doustnie. Kontrast to zazwyczaj substancja niejonowa, jest dobrze tolerowana przez organizm i zmniejsza ryzyko wystąpienia reakcji alergicznej. Podaje się ją głównie przy badaniach naczyniowych, takich jak angiografia.
Źródło: gazeta.pl

Wpis: Polski Lekarz Medycyny Rodzinnej Manchester 01617071983

Poznaj nasze opinie: Jak obliczyć wartość energetyczną posiłku, czyli ile to ma kalorii?

Spożywane pożywienia dostarcza nam energii niezbędnej do funkcjonowania.


Które produkty zawierają jej najwięcej, a które - najmniej?


Jak obliczyć wartość kaloryczną posiłku?
Pożywienie jest dla każdego człowieka jedynym źródłem energii, która jest potrzebna do prawidłowego funkcjonowania organizmu. Substancje złożone zawarte w żywności rozkładają się w organizmie na prostsze związki, czemu towarzyszy wydzielanie energii. Jak to wygląda w praktyce?

Tłuszcze, białka, węglowodany, alkohol - co, ile cię kosztuje kalorii?

Wartość energetyczna żywności zależy przede wszystkim od zawartości w niej tłuszczu, ponieważ 1 g tego składnika dostarcza 9 kcal, natomiast 1g białka oraz 1 g węglowodanów wnoszą po 4 kcal, czyli o ponad połowę mniej, a 1 g błonnika pokarmowego - 2 kcal. Wartość energetyczną produktu spożywczego wyraża się w kilodżulach (kJ) lub kilokaloriach (kcal).

Wartość energetyczną żywności oblicza się mnożąc zawartość (g) poszczególnych składników odżywczych przez poniższe współczynniki przeliczeniowe:











































































składnikkJkcal
białko17 kJ4 kcal
węglowodany17 kJ4 kcal
tłuszcz37 kJ9 kcal
błonnik pokarmowy8 kJ2 kcal
kwasy organiczne13 kJ3 kcal
alkohol etylowy29 kJ7 kcal
alkohole wielowodorotlenowe10 kJ2,4 kcal

Gdzie kryje się najwięcej, a gdzie najmniej kalorii - da się to ocenić na oko?

Produkty spożywcze różnią się między sobą wartością energetyczną. Do najbardziej kalorycznej żywności zalicza się produkty bogate w tłuszcz, np. oleje oraz w węglowodany, np. cukier rafinowany. Grupą żywności charakteryzującą się najniższą kalorycznością są warzywa, natomiast owoce z uwagi na większą zawartość cukrów mają wyższą wartość energetyczną.

Na przykład jeden średni ogórek dostarcza ok. 15 kcal, zaś średnia gruszka - ok. 60 kcal. Świeże i mrożone warzywa oraz owoce na ogół cechują się niską kalorycznością. Ale już wartość energetyczna ich przetworów jest wyższa. Na jej wzrost wpływa np. dodatek cukru, oleju, majonezu.

Kaloryczność produktów złożonych, potraw czy całych posiłków zależy od ich składu recepturowego, od wyboru surowców o niższej lub wyższej energii oraz od zastosowanych procesów technologicznych, czy metod obróbki kulinarnej.

Znaczne ilości energii wnoszą także napoje alkoholowe. Nie zawierają tłuszczu, a zawartość cukrów, poza winami słodkimi i likierami, jest nieznaczna, jednakże1 g czystego etanolu dostarcza aż 7 kcal.

Jak obliczyć wartość energetyczną posiłku?

Informację o wartości energetycznej produktu spożywczego można znaleźć na jego opakowaniu, zazwyczaj w tabeli podającej wartość odżywczą. Natomiast kaloryczność posiłku czy całodziennej diety oblicza się sumując wartości energetyczne poszczególnych produktów spożywczych, z których składa się posiłek.

Określamy ilość spożytych produktów np. na śniadanie. Następnie na podstawie informacji podanej na opakowaniu produktu (wartości energetycznej wyrażonej na 100 g) obliczamy wartość energetyczną spożytej porcji, np. 100 g szynki z indyka ma 84 kcal a zatem 20 g szynki to 17 kcal.

Sposób obliczenia wartości energetycznej przykładowego śniadania:

1 kajzerka (50g) = 150 kcal

masło (5g) = 74 kcal

szynka z indyka (20 g) = 17 kcal

ser gouda (20 g) = 79 kcal

1 średni pomidor (130 g) = 26 kcal

kawa (1 filiżanka - 130 ml) + mleko 2% tł. (10 ml) + cukier (1 łyżeczka - 5g) = 3 kcal + 5 kcal + 20 kcal

Obliczoną wartość energetyczną poszczególnych składowych posiłku sumujemy i otrzymujemy ilość kalorii jaką dostarczamy spożywając śniadanie.

150 kcal + 74 kcal + 17 kcal + 79 kcal + 26 kcal + 3 kcal + 5 kcal + 20 kcal = 374 kcal

Zmniejszona wartość energetyczna - co obniża kaloryczność?

Na rynku spożywczym wiele jest produktów o zmniejszonej wartości energetycznej. Ich kaloryczność można obniżyć poprzez zmniejszenie zawartości w nich tłuszczu, jak również zmniejszając zawartość cukru. Innym sposobem zmniejszenia kaloryczności żywności jest zastąpienie cukru i/lub tłuszczu substancjami zamiennymi o niższej lub zerowej wartości energetycznej. Na przykład cukier zastępowany jest substancjami słodzącymi: poliolami (np. ksylitol, maltitol), które mają niższą kaloryczność od naturalnych cukrów (o ok. 40%) lub syntetycznymi substancjami intensywnie słodzącymi (np. aspartam, taumatyna), które nie wnoszą energii. Należy zaznaczyć, iż przepisy prawne regulują, które substancje słodzące, w jakiej dawce i do których produktów spożywczych mogą być dodawane.

Light, czyli niskokaloryczne? Niekoniecznie

Bogaty jest też asortyment produktów opatrzonych napisem "light/lekki". Są to produkty o zmniejszonej zawartości jednego lub kilku makroskładników (np. tłuszczu) o co najmniej 30% w porównaniu do podobnych produktów. Mogą to być np. napoje bezalkoholowe, produkty mleczne, słodycze. W tych produktach słodki smak uzyskuje się stosując substancje słodzące zamiast sacharozy-cukru. Nadal jednak niektóre produkty pozostają wysokokaloryczne ze względu na zawartość w nich tłuszczu, np. czekolada, ciastka. Wybierając takie produkty warto zapoznać się z ich składem i wartością odżywczą podaną na opakowaniu.
Źródło: gazeta.pl

Wpis: Polski Dietetyk Manchester 01617071983

Thursday 20 June 2013

Poznaj nasze opinie: Klimatyzacja: komu szkodzi, komu służy?

Została wynaleziona ponad sto lat temu, by służyć biznesowi, nie ludziom.


Chociaż pomaga ratować życie ciężko chorym, pracując choćby w szpitalach, wciąż ma zagorzałych wrogów.


Nie bez powodu: prowadzi do wielu problemów zdrowotnych, w tym do rozwoju alergii, schorzeń laryngologicznych, skórnych, czy okulistycznych.
Źle znosisz upały? Papier i bawełna też ich nie lubią. Skwar dokuczający mieszkańcom Nowego Jorku w 1902 roku omal nie doprowadził do upadku drukarni Sackett-Wilhelms. Pracownicy wprawdzie jakoś dawali sobie radę, ale pod wpływem wysokiej temperatury papier tracił swoje właściwości, nadruki rozmazywały się, stawały niewyraźne. Miejsca pracy ocalił 25-letni inżynier Willis Carrier. To właśnie on skonstruował pierwsze urządzenie pozwalające kontrolować w pomieszczeniach temperaturę i wilgotność powietrza.

Dwa lata później profesjonalna aparatura klimatyzacyjna ruszyła też w przędzalni bawełny w Karolinie Północnej. Tym razem, by ocalić bezcenne włókna. Prawie dwadzieścia lat później firma Carrier Corporation nie mogła już opędzić się od zleceń. Zaczął liczyć się człowiek. Biznes szybko zrozumiał, że przyjemny chłodek w kawiarni, kinie, salonie meblowym czy biurowcu, przyciągnie klientów. W domach początkowo na klimatyzację mogli pozwolić sobie tylko bogacze. Według opornych na nowe technologie: wyłącznie na własną zgubę...

Co na to lekarze?

Medycy bili na alarm. Zapowiadali dosłownie koniec świata. Spodziewali się licznych zgonów, spowodowanych szokiem termicznym. Gwałtowna zmiana temperatury, związana z przejściem z nagrzanego środowiska do wychłodzonego pomieszczenia, miała zabijać przede wszystkim: dzieci, osoby starsze, cierpiące na nadciśnienie tętnicze, nadwagę, a także wszelkie problemy kardiologiczne. Czarny scenariusz się nie ziścił. Z co najmniej kilku powodów.

Sprawnie działający układ odpornościowy człowieka jest przygotowany na skoki temperatury. Owszem, organizm staje się wówczas czasowo bardziej podatny na infekcje (dlatego tak łatwo złapać anginę latem), ale zarazem hartuje się, przyzwyczaja. Osoby po 65. roku życia i najmłodsi, zgodnie z zaleceniami lekarzy, bez względu na klimatyzację, powinni pozostać w domu, gdy temperatura na zewnątrz jest skrajnie niekorzystna. Osoby pracujące, które nie mogą pozwolić sobie na luksus przeczekania w mieszkaniu, zazwyczaj wychodzą z domu, nim upał jest najbardziej dokuczliwy, a wracają z pracy, kiedy zdąży zelżeć. Wymusza to ośmiogodzinny (a niejednokrotnie dłuższy) dzień pracy. Najcieplejsze godziny w ciągu dnia spędzają zatem w firmie, korzystając z klimatyzacji. Oczywiście, przepracowanie niesie za sobą wiele zagrożeń, ale trudno za nie winić wynalazek Carriera.

Popularyzacja klimatyzacji w samochodzie wyraźnie przyczyniła się do zwiększenia bezpieczeństwa na drogach. Możliwość schłodzenia powietrza zapobiega zasypianiu za kierownicą, a nawet udarom czy odwodnieniu, gdy przed nami długa podróż w słońcu.

Przyjaciel chirurga

Trudno zrozumieć początkowe obawy lekarzy, gdyż z ich punktu widzenia klimatyzacja od początku miała więcej zalet niż wad, a przede wszystkim dawała nadzieję na skuteczniejsze ratowanie ludzkiego życia. Medycy przez pokolenia nie dostrzegali związku między jakością powietrza i jego wymianą, a stanem zdrowia pacjentów. Operacje odbywały się na łóżku chorego, nie myto rąk, za wystarczającą wentylację uważano nieszczelność okien i budynków, etc.

Dopiero w drugiej połowie XIX w. lekarze zaczęli obserwować związek pomiędzy upałem i zaduchem, a ilością zgonów pooperacyjnych (sam zabieg się udał, a pacjent zmarł), gorszym gojeniem ran, a nawet przenoszeniem się zmian ropnych z pacjenta na pacjenta - nie tylko poprzez brudne ręce, ale zapewne i powietrze. Rozwój wirusologii i bakteriologii dokonany na przełomie wieków XIX i XX, przede wszystkim za sprawą Roberta Kocha i Ludwika Pasteura, pozwolił udowodnić ten dotąd tylko podejrzewany związek. Wymusił zmiany dotyczące higieny osób, a także antyseptyki powietrza.

Klimatyzator jako urządzenie wielofunkcyjne, które rozprowadza w pomieszczeniu powietrze i reguluje jego temperaturę, a także zapewnia właściwy poziom wilgotności i czystości powietrza. zdaje się być w szpitalach, a zwłaszcza na blokach operacyjnych, niezastąpiony. Pod warunkiem jednak, że jest sprawny, nowoczesny, spełnia normy, a jego konserwacja i użytkowanie nie budzi wątpliwości.

Legionella pomaga otworzyć oczy

W lipcu tego roku minie 37 lat od dnia, gdy cały świat usłyszał o nowej, niezwykle groźnej bakterii Legionella pneumophila. Wywołała ona epidemię zachorowań na ciężkie zapalenie płuc wśród członków amerykańskiej organizacji kombatanckiej American Legion (stąd nazwa: choroba legionistów). Podczas ich zjazdu, który odbywał się w Bellevue-Stratford Hotel w Filadelfii, zachorowało 221 osób. Zmarły 34. Skąd wziął się zabójczy mikrob na spotkaniu? Bakterie namnożyły się w hotelowym systemie klimatyzacji i wraz z rozpylanym powietrzem wniknęły do układu oddechowego gości.

Te wydarzenia uświadomiły lekarzom i inżynierom, że niezbędny jest system kontroli urządzeń, który umożliwi zabezpieczenie ludzi głównie przed zagrożeniami biologicznymi, ale i innymi zanieczyszczeniami, które klimatyzacja może rozsiewać. Wilgoć i wysoka temperatura to warunki optymalne dla rozwoju wirusów, bakterii i grzybów, stąd obecność legionelli, ale i innych bakterii wywołujących zapalenie płuc (głównie prątki z grupy Mycobacterium avium) dziwić w klimatyzatorze nie powinna. Rzecz jednak w tym, że równie dobrze czują się one i w zwykłych słuchawkach prysznicowych oraz w domowych nawilżaczach powietrza. Kolonizacja legionelii w prysznicach Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 2 w Jastrzębiu Zdroju (woj. śląskie) kilka lat temu zabiła trzech pacjentów okulistyki.

Większość mikrobów bez trudu pokonują detergenty i mycie sprzętu w temperaturze powyżej 70 st. C. Trzeba jednak dostać się do środka, a wiele nawilżaczy na to nie pozwala. Trudno też odkazić całą instalację klimatyzacji.

Moc filtra

W Polsce chorobę legionistów rozpoznaje się sporadycznie. Zwykle ma ona łagodny przebieg. Wcześnie zdiagnozowana i odpowiednio leczona nie stanowi zagrożenia dla życia, zwłaszcza, gdy nie dotyczy osób o podwyższonym ryzyku (zaburzenia odporności). Chociaż klimatyzatorów przybywa, nie wybuchają epidemie. Dlaczego? Nowoczesne klimatyzatory są wyposażone w filtry, które skutecznie zatrzymują bakterie, zarodniki grzybów i inne zanieczyszczenia. Zarówno te jednorazowe, jak i wymagające prania, zadziałają tylko wtedy, gdy są na czas wymieniane lub odświeżane.

Niesprawne filtry są tak samo niebezpieczne, jak ich brak. Pytanie tylko, kto ściśle, zgodnie z instrukcją, przestrzega terminów ich wymiany? Zapewne byłoby idealnie, gdyby we wszystkich pomieszczeniach montowano klimatyzatory, które przestają działać, gdy filtr jest uszkodzony. Od lat takie urządzenia są dostępne w USA. U nas jakoś się nie przyjęły...

Oczywiście filtr to dla bezpieczeństwa zdrowotnego za mało. Konieczne są kontrole stanu całej instalacji. W Stanach Zjednoczonych takie konserwacyjne przeglądy muszą być przeprowadzane raz do roku. W Polsce obowiązuje kontrola co pięć lat.

Dzisiaj instrukcje obsługi i normy wyraźnie precyzują, jak korzystać z klimatyzacji, by służyła człowiekowi, a zarazem zagrażała mu w najmniejszym stopniu. Obowiązują zalecenia co do temperatur, siły, z jaką powietrze jest rozpylane, intensywności wymiany powietrza w zależności od pomieszczenia, stopnia nawilżenia, etc. Gdy czegoś nie regulują jasno polskie przepisy, dostępne są normy unijne. Rzecz jednak nie w zaleceniach, a ich stosowaniu i zdrowym rozsądku. Żaden przepis nie uchroni przed infekcją osoby, która siada tuż przy wylocie powietrza, albo "zapomina" o filtrach.

Indywidualne predyspozycje

Problemy zdrowotne, związane z klimatyzacją, nie zależą jedynie od jej wadliwego użytkowania, bądź konserwacji. To także kwestia naszej indywidualnej podatności na pewne schorzenia, ogólnej odporności, trybu życia, etc.

Jeśli miewasz kłopoty z krtanią, jesteś alergikiem, często zapadasz na anginy, albo wystarczy, że gdzieś cię zawieje, a już łapiesz przeziębienie, jest spora szansa, iż tobie latem klimatyzacja dokuczy wyjątkowo mocno. Zapewne na nasilone problemy laryngologiczne lekarz jedynie pokiwa głową i niewiele będzie mógł pomóc. Zaleci maksymalne ograniczenie kontaktu z klimatyzacją, zwiększenie wilgotności powietrza (wysuszona śluzówka to zwykle przyczyna problemów z drogami oddechowymi), obniżenie temperatury powietrza w pomieszczeniach, jeśli ta przekracza 20 st. C., ewentualnie preparaty wzmacniające odporność, i tyle. Trzeba czekać do jesieni i namawiać kolegów w pracy do wyłączania jak najczęściej klimatyzatora, jeśli tylko pogoda na to pozwala, a także wietrzenia pomieszczeń w klasyczny sposób (okno szeroko otwarte przynajmniej przez kwadrans).

Chociaż założenia są takie, że klimatyzacja powinna właściwie nawilżać powietrze, realia są zupełnie inne. Zapewnienie optymalnej wilgotności dla człowieka, a zarazem stworzenie warunków niekorzystnych dla mikrobów, jest w praktyce niemal nieosiągalne. Dlatego właśnie tak wiele osób, które spędzają wiele czasu w klimatyzowanych pomieszczeniach, ma problemy ze skórą czy narzeka na tzw. zespół suchego oka.
Lekarze zaobserwowali, że podrażnienia skóry spowodowane przez klimatyzację, w znacznym stopniu przypominają te spowodowane przez wystawienie jej na działanie promieni słonecznych, niskich temperatur, czy silnego wiatru. By im zapobiegać, zalecają przede wszystkim nawilżanie od wewnątrz (wypijanie sporych ilości wody mineralnej, najlepiej od 1,5 do 2 litrów dziennie), noszenie przewiewnej, naturalnej odzieży, a także dostarczanie organizmowi odpowiedniej ilości witamin oraz snu (koniecznie w wywietrzonej solidnie sypialni). Wskazane jest stosowanie odpowiednich kosmetyków nawilżających. W przypadku osób o skórze suchej i mieszanej nie wolno zapominać, że samo nawilżanie nie wystarczy. Konieczne jest też dostarczenie lipidów - budulca płaszcza ochronnego skóry, który hamuje utratę wilgoci.

Kiedy twoje oczy łzawią, pieką, są zaczerwienione, pojawia się ropa, albo czujesz, że są przesuszone, "brakuje ci łez", nie próbuj ich leczyć samodzielnie tylko dlatego, że stawiasz na winnego: klimatyzację. Niezależnie od przyczyny narząd tak delikatny, jak oko, wymaga leczenia pod nadzorem okulisty. Domowe sposoby leczenia mogą zagrozić narządowi wzroku, a samodzielne stosowanie kropli dostępnych bez recepty to jedynie rozwiązanie doraźne. Leczenie wrażliwych oczu zwykle nie jest skomplikowane, jeśli rozpocznie się na czas, a diagnoza jest właściwa.

Na wszystkie problemy spowodowane przez klimatyzację najskuteczniejszy sposób to jej wyłączenie. Oczywiście rozwiązanie nierealne. Współczesny człowiek nie zrezygnuje już z "klimy", bo, mimo wszystko, naprawdę ma więcej zalet, niż wad.

Uwaga! Specjaliści od technologii podkreślają, że klimatyzacja i wentylacja mechaniczna to nie to samo (pierwsza powinna zapewniać nie tylko wymianę powietrza, ale i odpowiednią wilgotność, temperaturę, druga głównie chronić nas przed zużytym, bądź zanieczyszczonym powietrzem), a terminy te bywają stosowane zamiennie, mylone, etc. Z punktu widzenia zdrowia nazewnictwo jednak nie ma większego znaczenia, tym bardziej, że i pracodawcy oferując tylko wentylację, mówią o klimatyzacji, a i ta - profesjonalna i z założenia doskonalsza - bywa zagrożeniem.
Źródło: gazeta.pl

Wpis: Polski Lekarz Medycyny Rodzinnej Manchester 01617071983